Wstrząs w kopalni Rudna w Polkowicach na Dolnym Śląsku. W rejonie zagrożenia było 17 górników. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Wszyscy na czas uciekli z zagrożonego rejonu.
Górnicy pracowali tysiąc metrów pod ziemią - ale do wstrząsu doszło znacznie głębiej, aż na poziomie 5 km pod powierzchnią. Amerykańskie służby geologiczne podają, że miał on siłę 4,4 stopni w skali Richtera, natomiast urządzenia sejsmograficzne w obserwatorium w Raciborzu ocieniły ten wstrząs na 3,5 stopnia w tej samej skali.
Pracujący w rejonie zagrożenia górnicy sami zdążyli opuścić zagrożony rejon kopalni. Prace zostały tam wstrzymane i dopiero po badaniach górnicza komisja oceni, czy i kiedy można je wznowić. Prawdopodobnie będzie to możliwe nie wcześniej niż za tydzień.
Poprzednim razem do groźnego wstrząsu w kopalni Rudna doszło w listopadzie zeszłego roku. W rejonie zagrożenia, 600 metrów pod ziemią, było 8 górników. Udało im się o własnych siłach dotrzeć w bezpieczne miejsce. Natomiast we wrześniu 2011 r. we wstrząsie w tej samej kopalni niegroźnie rannych zostało czterech górników.
Tragiczny w skutkach był wstrząs z grudnia 2010 roku. Był on odczuwalny na powierzchni w Polkowicach oraz w oddalonym o 20 km Lubinie. Zginęło wówczas 3 górników.
W strefie zagrożenia przebywało siedmiu górników. Wszyscy opuścili kopalnię o własnych siłach, nie było potrzeby prowadzenia akcji ratowniczej pod ziemią - informuje rzecznik kompanii Dariusz Wyborski. Górnicy trafili do szpitali w Głogowie i Lubinie, dwóch już zwolniono do domu. W miejscu wstrząsu wstrzymano wydobycie.