CIA zapłaciła Polsce 15 milionów dolarów za urządzenie i utrzymanie tajnych więzień - ujawnia dziennik Washington Post. W 2003 roku te pieniądze miały trafić w dwóch kartonach z ambasady USA w Warszawie do siedziby Agencji Wywiadu.
Pieniądze od Amerykanów miały dotrzeć do Warszawy przez Niemcy, pocztą dyplomatyczną. Przekazano je rzekomo wiceszefowi tej służby pułkownikowi Andrzejowi Derlatce i jego dwóm współpracownikom. Podpisano też wtedy porozumienie o tajnym więzieniu, o którym świat miał się nigdy nie dowiedzieć.
CIA mianowało swego doświadczonego agenta Mike'a Sealy'ego na szefa operacji w Starych Kiejkutach; towarzyszył mu niewielki, liczący około sześć osób zespół agentów i analityków. Polski personel w ośrodku miał dostęp do wspólnej dla wszystkich kantyny, ale nie do tej części obiektu, którą zawiadowali Amerykanie - pisze Washington Post, powołując się na byłych pracowników CIA.
Według dziennika, Stare Kiejkuty były dla służb amerykańskich najważniejszym tajnym więzieniem. Trafiali tam m.in. odpowiedzialni za przygotowanie zamachów z 11 września, którzy mieli być wielokrotnie torturowani.
Na razie przedstawiciele polskiego rządu w żaden sposób nie skomentowali rewelacji amerykańskiego dziennika.
Domniemanie, że w Polsce - i kilku innych krajach europejskich - mogły być tajne więzienia CIA, wysunęła w 2005 roku organizacja Human Rights Watch. Według niej takie więzienie w Polsce miało się znajdować na terenie szkoły wywiadu w Kiejkutach lub w pobliżu wojskowego lotniska w Szymanach na Mazurach. Polscy politycy różnych opcji wielokrotnie zaprzeczali, by takie więzienia w Polsce istniały.
W prowadzonym od sierpnia 2008 roku śledztwie polska prokuratura bada, czy była zgoda polskich władz na stworzenie w Polsce tajnych więzień CIA w latach 2002-2003 i czy ktoś z polskich władz nie przekroczył uprawnień, godząc się na tortury, jakim w punkcie zatrzymań CIA w Polsce mieli być poddawani podejrzewani o terroryzm.
W śledztwie dotychczas przesłuchano 62 osoby i zebrano 43 tomy akt.
(mn)