Nie wiemy, kto jest autorem zdjęć i nagrań z rzekomym udziałem prezydenta Olsztyna. To poszlaka a nie dowód koronny - tak białostocka prokuratura odnosi się do zdjęcia obnażonego mężczyzny w gabinecie oraz wulgarnego nagrania rozmów, których bohaterem - według mediów - może być olsztyński prezydent Czesław Jerzy Małkowski.

REKLAMA

Prokuratura Okręgowa w Białymstoku od tygodnia zajmuje się sprawą domniemanego molestowania urzędniczek i gwałtu na jednej z nich, ciężarnej, którego miał dopuścić się prezydent Olsztyna Czesław Jerzy Małkowski.

Prezydent Olsztyna, który do czasu upublicznienia nagrań jego rzekomej rozmowy telefonicznej i zdjęcia, nie rozmawiał na temat tzw. seksafery z mediami, w czwartek stanowczo zaprzeczył, że jest sfotografowaną osobą, kwestionuje też, że jego głos pojawił się w nagraniu wulgarnej rozmowy. Twierdzi, że zarówno fotografia, jak i nagranie, są zmanipulowane. Zdjęcie nazwał obrzydliwym fotomontażem. Podkreśla, że w urzędzie nikogo nie molestował i nie zgwałcił.

Nagrania wulgarnej rozmowy i fotografii roznegliżowanego mężczyzny krążą po Olsztynie od dwóch tygodni. Rozsyłają je dziennikarzom m.in. radni miasta, a jedna z olsztyńskich posłanek sugeruje nieoficjalnie, że wykonały je prostytutki przywożone do Ratusza z jednej z agencji towarzyskich. W środę kilka komercyjnych stacji telewizyjnych zdecydowało się na ich publikację. W środę wieczorem zdjęcie pojawiło się także na regionalnym portalu internetowym.