Kancelaria Sejmu wstrzymała wydawanie jednorazowych przepustek. To oznacza ograniczenie dostępu nie tylko dla dziennikarzy, wycieczek szkolnych, ale przede wszystkim ekspertów - którzy regularnie brali udział w posiedzeniach komisji sejmowych.

REKLAMA

Posłowie często zapraszają specjalistów, przedsiębiorców, związkowców, ale wstępu zakazuje im kancelaria. Oficjalnie z powodu trwającego protestu z osób niepełnosprawnych i zachowania środków bezpieczeństwa. Eksperci mieli się pojawić m.in. na komisji energii, edukacji, czy zdrowia.

Posłowie PiS siłowo przegłosowali to, że będą debatowali nad bardzo ważnymi ustawami kompletnie bez obecności ekspertów, strony społecznej - komentuje decyzję poseł Bartosz Arłukowicz i dodaje, że eksperci zawsze na komisjach byli i zawsze pomagali. Posłom PiS to jednak nie przeszkadza.

To nie jest argument, który może w jakiś sposób zakłócić przeprowadzenie procesu legislacyjnego
- mówi posłanka Barbara Dziuk.

Dziennikarze też mają problem

Wcześniej opozycja protestowała przeciwko ograniczeniu wstępu do Sejmu dziennikarzom. Przedstawiciele mediów nie wejdą do Sejmu bez przepustek. Zmiana zasad wstępu na teren kompleksu sejmowego obowiązuje od środy 25 kwietnia. Jan Grabiec podkreślił na konferencji prasowej pod biurem przepustek Sejmu marszałek Kuchciński podjął decyzję o tym, "że będzie reglamentował, zamykał Sejm przed dziennikarzami".

Według posła decyzja marszałka jest "kompletnie niezrozumiała, nie ma żadnego sensu i narusza prawa zarówno dziennikarzy, jak i prawa konstytucyjne wszystkich obywateli". Nie ma wolności słowa bez prawa do informacji o tym, co robią politycy i to prawo jest ograniczane na skutek decyzji marszałka Kuchcińskiego (...) przeciwko której protestujemy w Sejmie - mówił polityk Platformy.
W jego ocenie jest to kolejny przykład na to, że Polska przestaje być państwem praworządnym. Jeśli obywatele nie mają dostępu do informacji, do wiedzy na temat tego, co politycy robią w Sejmie, to jest to łamanie zasady konstytucyjnej, jest to łamanie zasady praworządności - podkreślił Grabiec.

Paulina Hennig-Kloska (Nowoczesna) wskazała, że Sejm nie należy do partii rządzącej i polityków. Sejm jest obywatelski i należy do obywateli, a my gościnnie z niego korzystamy, bo zostaliśmy przez obywateli wybrani do pełnienia roli posła, czy też do pełnienia roli senatora. Tak samo politycy PiS, PO, PSL jak i Nowoczesnej - podkreśliła posłanka.

Według niej zakaz wydany przez marszałka Kuchcińskiego uniemożliwia prace dziennikarzom i politykom. My nie jesteśmy tam sami dla siebie, my nie jesteśmy dla samego stanowienia prawa, prawo stanowimy dla obywateli, a ograniczanie informacji to jest właśnie ograniczanie praw obywateli, bo to państwo również dla obywateli pracujecie - podkreśliła zwracając się do dziennikarzy.

Zdaniem rzecznika PSL Jakuba Stefaniaka mamy do czynienia z "chorą sytuacją". "My zdajemy sobie sprawę z tego, że pan marszałek Kuchciński jest głuchy, od dawna jest głuchy, nie tylko na słowa posłów, parlamentarzystów, ale także na obywateli. My nie chcemy, żeby oprócz tego, że Sejm według PiS-u powinien być niemy, był także Sejmem zamkniętym. Zamkniętym dla Polaków, bo to nie jest gmach jednej, czy drugiej partii, to jest gmach wszystkich Polaków i każdy powinien mieć prawo tutaj wejść" - stwierdził Stefaniak.

Poinformował, że na stronie petycja.org dostępna jest petycja skierowana do marszałka Kuchcińskiego z prośbą o "przywrócenie normalności". Bo to, co się dzieje jest absolutnie nienormalne - ocenił Stefaniak.

(nm)