Uniewinnieniem przez Sąd Najwyższy zakończyła się ostatecznie dyscyplinarna sprawa sędziego z Żyrardowa, który w marcu ub. roku zabrał z lady na stacji benzynowej banknot 50 zł należący do innej klientki. Sąd nie zakwestionował samego faktu, uznał jednak, że przemęczony i roztargniony sędzia nie wiedział, że bierze cudzy banknot.
W pierwszej instancji Sąd Apelacyjny w Łodzi jako Sąd Dyscyplinarny uznał sędziego Mirosława Topyłę za winnego wykroczenia i skazał go na wydalenie ze stanu sędziowskiego. Nie dał wiary jego wyjaśnieniom, że sędzia płacąc za wodę mineralną na stacji benzynowej działał w błędzie i schował banknot należący do Marianny Sz. uznając, że należy on do niego. Zarówno sam sędzia, jak jego obrońcy odwołali się od tego wyroku wskazując, że takie działanie nie było zamierzone i doszło do fatalnej pomyłki.
Rozpatrując odwołanie Sąd Najwyższy na wniosek obrońców zapoznał się z opinią biegłego psychologa, który poddał Mirosława Topyłę serii uznawanych przez naukę za obiektywne testów psychologicznych. Opinia mówi, że obwiniony w pierwszej instancji "jest osobą o prawidłowo ukształtowanej, zrównoważonej osobowości, społecznie odpowiedzialną i nieskłonną do naruszania norm i reguł życia społecznego. Jest także osobą introwertyczną i liczącą się z opinią otoczenia. Przejawia też tendencje do unikania stymulacji i sytuacji ryzykownych, natomiast charakteryzuje się wysokim stopniem roztargnienia.
To ostatnie potwierdzili też liczni świadkowie, nie tylko bliscy, ale także współpracownicy sędziego. Co więcej, świadkowie wskazywali, że pełniąc funkcję wiceprezesa Sądu Rejonowego w Żyrardowie Mirosław Topyła był przeciążony pracą ze względu na wakaty w sądzie. Prowadząc rozprawy m.in. sam je protokołował przez brak odpowiednich pracowników sądu. Niezależnie od roztargnienia sędzia cierpiał także na bezsenność.
W dniu, w którym doszło do - jak sam ją nazwał - "fatalnej pomyłki", sędzia Topyła podróżował w towarzystwie prokuratora i sekretarki do Płocka, gdzie miał pierwszy raz w życiu (urzędował już od 13 lat) dokonać przesłuchania świadka incognito. Był skupiony na czekających go czynnościach.
W okolicy Sochaczewa podróżujący służbowym samochodem zatrzymali się na stacji benzynowej PKN Orlen, gdzie sędzia kupował wodę mineralną. W momencie płacenia za nią do lady podeszła z lewej strony p. Marianna Sz., która także płacąc za zakupy położyła na ladzie banknot 50 zł, po czym lekko się cofnęła. Pochłonięty swoimi sprawami sędzia lewą ręką schował banknot do kieszeni, po czym natychmiast go stamtąd wyjął i włożył do trzymanego w prawej ręce portfela.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Sąd Dyscyplinarny nie dał wiary wyjaśnieniom sędziego, że jego działanie było automatyczne, a on sam całego incydentu nie pamięta. Podczas rozprawy przed Sądem Najwyższym, działającym jako sąd odwoławczy zaprezentowano zarówno nagranie monitoringu, jak przesłuchano biegłych. W wyniku tych czynności występująca jako zastępca rzecznika dyscyplinarnego SO w Płocku zmieniła stanowisko i także złożyła wniosek o uniewinnienie sędziego Topyły.
Wydając wyrok Sąd Najwyższy podkreślił, że sędzia w oczywisty sposób zabrał z lady banknot, który do niego nie należał, nie znalazł jednak żadnego dowodu na to, że uczynił to świadomie, z zamiarem przywłaszczenia go sobie. Spełniając przesłankę przedmiotową nie spełniono więc pozwalającej na skazanie przesłanki podmiotowej wykroczenia.
Sąd podkreślił w uzasadnieniu, że zabranie z rozmysłem cudzej rzeczy byłoby ze strony obwinionego kradzieżą zuchwałą, świadczącą o pełnej demoralizacji i lekceważeniu norm życia społecznego i kpiną z prawa. Byłoby też jednak ze strony sędziego czynem nielogicznym, zważywszy nie tylko na jego osobowość, ale i okoliczności czynu.
Orzekając wielokrotnie w sprawach karnych sędzia Topyła wiedział, że stacje paliw Orlenu wyposażone są w kamery, rejestrujące wszystko, co dzieje się przed ladą - sam wielokrotnie podczas rozpraw dopuszczał dowody z takiego monitoringu. Dokonywanie kradzieży tuż przed obiektywem kamery musiało się wiązać z pewnością, że sprawca zostanie odnaleziony i ukarany. Na dodatek sędzia schował banknot nie tylko przed obiektywem kamery, ale i na oczach kasjerki oraz przy kilku znajdujących się wówczas na stacji świadkach, w tym pokrzywdzonej. Co więcej, niemal natychmiast wyjął go z kieszeni i także przed kamerą i na oczach świadków schował go do portfela.
Sąd nie uznał też za prawdopodobny żadnego motywów ew. kradzieży. Sumę 50 zł trudno uznać za istotną dla osoby od lat piastującej urząd sędziego, trudno zatem uznać, że celem działania sędziego było przywłaszczenie tej sumy z powodów materialnych. Uwzględniając opisaną przez biegłego osobowość obwinionego Sąd Najwyższy odrzucił także możliwy motyw chęci przeżycia emocji związanej z dokonaniem kradzieży. Oschły, introwertyczny, przywiązujący wagę opinii otoczenia, unikający ryzyka i pochłonięty sprawami służbowymi zawodowy sędzia, zdaniem SN, nie ryzykowałby całej swojej kariery i opinii, także rodzinnej (żona Mirosława Topyły także jest sędzią, mają dwoje dzieci) z takiego powodu.
Opierając się na nakazie rozstrzygania nie dających się rozstrzygnąć wątpliwości na korzyść oskarżonego, troje sędziów Sądu Najwyższego zmieniło wyrok sądu pierwszej instancji i uniewinniło sędziego Mirosława Topyłę. Przedstawiając wyrok przewodniczący składu orzekającego sędzia Wiesław Kozielewicz zapowiedział, że ze względu na wagę i zainteresowanie tym postępowaniem, zapis przebiegu rozprawy przed SN i pełny tekst pisemnego uzasadnienia wyroku zostaną umieszczone na stronie internetowej Sądu Najwyższego.
(ag)