Jest prawomocny jest wyrok nakazujący posłowi Jackowi Sasinowi przeprosić prezydenta Bronisława Komorowskiego. Chodziło o sugestię, jakoby w rozmowie z Radosławem Sikorskim po katastrofie smoleńskiej mówili, że "Lecha nie ma, ale został ten drugi" i "mamy jeszcze jedną tutkę".

REKLAMA

Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał w mocy wyrok wydany w lipcu zeszłego roku przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga. SA oddalił zarówno apelację posła PiS, pozwanego przez Komorowskiego, jak i apelację pełnomocnika prezydenta. Pozwany nie wykazał, że jego wypowiedź była prawdziwa lub tego, że oparł się na wiarygodnym źródle - mówiła w uzasadnieniu orzeczenia sędzia Agata Zając. Dodała, że rozpowszechnianie informacji "niewiarygodnej, niezweryfikowanej i nieprawdziwej" musi być uznane za naruszenie dóbr osobistych.

Prezydent wytoczył Sasinowi - b. wiceszefowi kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego - proces o ochronę dóbr osobistych po jego wywiadzie dla "Naszego Dziennika" z października 2011 r. Mówiąc wtedy o przejmowaniu urzędu przez Komorowskiego po śmierci Lecha Kaczyńskiego, Sasin oświadczył: "Słyszeliśmy z Maciejem Łopińskim od personelu obsługującego gości w jednej z placówek prezydenckich w Warszawie, jak niedługo po katastrofie świetnie bawili się na zakrapianym alkoholem spotkaniu Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski. Według relacji byli wówczas w doskonałych nastrojach i w pewnym momencie Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego: Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi. Na co Sikorski: Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę. Jak nam mówiono, takie słowa tam wtedy padały".

Zeznania świadków

Sikorski, który zeznawał jako świadek przed sądem okręgowym latem zeszłego roku, zaprzeczył takiej rozmowie. Prezydent w piśmie do sądu oświadczył, że rozmowy tej treści, ani opisywanej w wywiadzie sytuacji nigdy nie było. Łopiński - b. szef gabinetu prezydenta Kaczyńskiego - zeznał w sądzie, że o rozmowie mówił mu pracownik obsługi Kancelarii Prezydenta, którego danych nie ujawnił, gdyż naraziłby go to na zwolnienie z pracy.

"Została naruszona godność i dobre imię Bronisława Komorowskiego, a pozwany nie udowodnił prawdziwości swych twierdzeń" - napisał w uzasadnieniu sąd okręgowy. "To bezsporne, że w naszym społeczeństwie istnieje przywiązanie do przestrzegania żałoby. Zarzucono Bronisławowi Komorowskiemu dwulicowość i cynizm, a to narusza dobra osobiste" - czytamy w dokumencie. Sędzia odrzucił argument Sasina, by działał w obronie społecznie uzasadnionego interesu. "Jaki interes ma się w głoszeniu nieprawdy? Poza tym ten interes pozwanego pojawił się w czasie kampanii wyborczej do Sejmu, w której prezydent Komorowski nie brał udziału, a w której kandydował Jacek Sasin" - uzasadniał sędzia. Sasin odwołał się do sądu apelacyjnego.

Teraz możliwa jest jeszcze kasacja do Sądu Najwyższego, ale nie wstrzymuje to wykonania wyroku.

(ug)