Agresywna sarna zaatakowała dwóch mężczyzn w Mysłowicach na Śląsku. Jeden z nich trafił do szpitala. Zwierzę, które - zdaniem leśników - uciekło z czyjegoś gospodarstwa, trzeba było zastrzelić.
Skąd przypuszczenie, że sarnę wychowywali ludzie? Gdyby wychowywała się w lesie, uciekłaby na widok człowieka. Tymczasem rogacz zaatakował i to dwukrotnie. Jak powiedział naszemu reporterowi jeden z leśników, najprawdopodobniej zwierzę karmione wiele miesięcy przez ludzi teraz uznało ich za rywali, którzy znaleźli się na jego terenie.
Rogacz pojawił się na jednym z podwórek na obrzeżach miasta. Kiedy właściciel próbował go przegonić, rogacz zaatakował pierwszy raz. Mężczyźnie próbował pomóc sąsiad, ale i on został zraniony rogami. Jeden z mężczyzn miał długą ranę w okolicy klatki piersiowej, drugi - na tyle poważny uraz brzucha, że potrzebna była pomoc chirurga. Po ataku zwierzę ukryło się między drzewami. Na miejsce wezwano łowczego, który najpierw wywabił sarnę, a potem do niej strzelił.