4,5 roku więzienia w zawieszeniu na 8 lat, 93 tys. zł grzywny oraz przepadek przyjętych korzyści - taki wyrok usłyszał dziś Andrzej M., główny oskarżony w tzw. infoaferze. Były szef Centrum Projektów i Usług Informatycznych w dawnym MSWiA wziął od przedstawicieli firm informatycznych 1,6 mln mln zł i 100 tys. zł w postaci komputerów i sprzętu RTV.
Taki wyrok to wynik dobrowolnego poddania się karze przez 44-letniego Andrzeja M. Z orzeczeniem Sądu Okręgowego w Warszawie zgodziła się prokuratura.
M. oprócz przyjęcia korzyści majątkowych, dostał obietnicę kolejnej łapówki w wysokości 2,5 mln zł. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie twierdzi jednak, że oskarżony zasłużył na nadzwyczajne złagodzenie kary, bo składał obszerne wyjaśnienia w śledztwie i ujawnił nieznane dotąd fakty. Mimo wagi zarzutów, m.in. korupcyjnych, Andrzej M. zasłużył na nadzwyczajne złagodzenie kary, bo ujawnił okoliczności nieznane organom ścigania i wyraził skruchę - tak warszawski sąd uzasadnił wyrok na głównego oskarżonego.
Można uznać, że oskarżony nie popełni ponownie przestępstwa - mówiła sędzia Izabela Ledzion w uzasadnieniu wyroku. Dodała, że wina wszystkich czworga oskarżonych nie ulega wątpliwości, a ich postawa wskazuje, że cele kary będą osiągnięte bez procesu.
Sąd orzekł jednocześnie przepadek korzyści uzyskanych z przestępstw przez Andrzeja M. i jego żonę, ojca i siostrę. Chodzi o mieszkanie wartości 800 tys. zł, auta, pieniądze na kontach oraz wiele luksusowych przedmiotów AGD i RTV.
44-latek został oskarżony w sumie o 13 przestępstw, m.in. o przyjmowanie korzyści majątkowych lub ich obietnicy o wartości ponad 3,1 mln zł od Tomasza Z. z koncernu Hewlett-Packard i pranie brudnych pieniędzy. O pranie pieniędzy uzyskanych z przestępstwa oskarżono także członków rodziny M. Prokuratura nie wiąże jednak łapówek z wpływaniem przez M. na dawanie zleceń preferowanym firmom, lecz z "budowaniem przychylności" dla nich.
Główny oskarżony w tzw. infoaferze został zwolniony z MSWiA w 2010 r. przez ówczesnego szefa resortu Jerzego Millera.
W tej jednej z największych spraw korupcyjnych prokuratura oskarżyła 8 osób. Grozi im nawet do 12 lat więzienia.
Andrzej M. i troje jego bliskich złożyli wnioski o skazanie bez przeprowadzenia rozprawy. Sąd przychylił się do tych wniosków, proces oskarżonych, którzy nie poddali się karze, ruszy niebawem.
Pierwsze osoby CBA zatrzymało w 2011 r.: M., jego żonę oraz szefa jednej z firm Janusza J., podejrzanego o wręczenie łapówki za wygraną w przetargu. Oprócz nich zarzuty usłyszeli m.in. były wiceszef MSWiA Witold D., wiceszef GUS Krzysztof K., Monika F., naczelnik wydziału zamówień publicznych w MSZ, i przedstawiciele firm informatycznych.
W trakcie postępowania zebrano też dowody przestępstw związanych z zamówieniami także w innych instytucjach, w tym MSZ i GUS. W sumie zatrzymano 41 osób, które usłyszały ok. 70 zarzutów.
Wyrok jest nieprawomocny - żadna ze stron procesu nie zapowiedziała apelacji. Prok. Andrzej Michalski powiedział po wyroku, że bez wyjaśnień M. całe śledztwo byłoby bardzo utrudnione, gdyż ujawnił on nieznane wcześniej szczegóły przestępstw oraz osoby ich dokonujące. Dodał, że większość szkód wyrządzonych przez M. wyrównuje mienie zabezpieczone na poczet kar.
Apelacji nie złoży też obrońca M. mec. Jarosław Kamiński. Sam M., który dziś jest bez pracy, powiedział, że żałuje tego, co zrobił. Nie wykluczył, że pracy poszuka za granicą. Sąd po wyroku zwrócił mu paszport i cofnął zakaz opuszczania kraju. W poczet części grzywny sąd zaliczył mu 10-miesięczny pobyt w areszcie.
Także przedstawiciel Komendy Głównej Policji, który był oskarżycielem posiłkowym, nie złoży apelacji. Zapowiedział jednak proces cywilny wobec M. o wyrównanie szkody 2,6 mln zł, którą była kara UE za niekonkursowy tryb jednego z zamówień publicznych, za jakie M. odpowiadał w ówczesnej KGP.
(dp)