„Komendant główny policji Marek Działoszyński zwolnił ze służby komendanta wojewódzkiego z Opola Leszka Marca, biorąc pod uwagę względy wizerunkowe policji, a także oczekiwania społeczne” - wyjaśnił rzecznik KGP Mariusz Sokołowski. Powiedział też, że bez postępowania dyscyplinarnego Działoszyński nie mógł podjąć decyzji o obniżeniu wynagrodzenia Marca. "Podejmując takie decyzje, musimy opierać się na przepisach. Konsultujemy je z naszymi prawnikami, by nie narażać się na przegranie spraw w sądzie i wypłaty odszkodowań" - podkreślił.
Generał Leszek Marzec został odwołany pod koniec maja. "Nowa Trybuna Opolska" napisała wówczas, że został potajemnie nagrany podczas rozmowy z wysoko postawioną oficer policji, a "w rozmowie pełnej zażyłości mieszają się wątki służbowe i obyczajowe". W tej sytuacji decyzje komendanta głównego policji były natychmiastowe. Już w dniu opublikowania artykułu, opisującego nagranie z gabinetu gen. Leszka Marca, natychmiast do Opola skierowano pracowników Biura Kontroli i Biura Spraw Wewnętrznych, w celu szczegółowego wyjaśnienia sytuacji - tłumaczył rzecznik KGP Mariusz Sokołowski. Wyjaśnił, że komendant główny pilnie wezwał Marca na spotkanie do Warszawy. Odwołał go ze stanowiska "po krótkiej, zdecydowanej rozmowie"
Z doniesień medialnych wynika, że komendant wojewódzki z Opola otrzymał wysoką odprawę, a jego miesięczna emerytura będzie wynosić ok. 10 tys. zł. Z kolei wobec policjantki zamieszanej w seksaferę wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Kobietę zawieszono w wykonywaniu obowiązków służbowych i obniżono jej pensję o połowę. Sokołowski wyjaśnił, że komendant główny nie mógł podjąć natychmiastowej decyzji o obniżeniu wynagrodzenia dla Marca. Dodał, że prawo uniemożliwia policji wykorzystywania w postępowaniu dyscyplinarnym materiałów dowodowych zdobytych w nielegalny sposób - w tym wypadku nagrania rozmowy między komendantem a podwładną. Takich nagrań można dokonywać w sposób operacyjny za zgodą prokuratury i sądu. Nic nam nie wiadomo na ten temat, by w tej kwestii taka zgoda była wydana - wyjaśnił rzecznik KGP.
M.in. sprawa seksafery w łódzkiej policji wzburzyła związkowców z zarządów wojewódzkich NSZZ Policjantów. Wyjątkowo pasywna postawa komendanta głównego policji i brak zdecydowanej reakcji NSZZ Policjantów potęgują wzburzenie naszego środowiska - napisali do szefa zarządu głównego związku Grzegorza Nemsa.