Rząd już szuka winnego na wypadek problemów z dostawami rosyjskiego gazu. Taki wniosek nasuwa się po rozmowach reportera RMF FM Krzysztofa Zasady z ekspertami i przedstawicielami Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.
Rząd twierdzi, że jest gotów do rozmów z Rosjanami w listopadzie. Jest jednak pewien szkopuł. Najpierw to same firmy: PGNiG i Gazprom muszą się wstępnie porozumieć w sprawie przyszłych umów.
Tymczasem międzyrządowa umowa na dostawy gazu miała być wynegocjowana przez ministerstwo gospodarki do końca września. To się jednak nie udało. Po tej porażce resort zrzucił całą odpowiedzialność za przygotowanie nowych negocjacji na PGNiG. To zastanawiające, bo chodzi o międzyrządową umowę, która przez PGNiG miałaby być jedynie realizowana.
Wygląda więc na to, że rząd przewiduje dalsze problemy w kontaktach z Gazpromem, ale nie chce być utożsamiany z kolejną porażką. Nie jest też wykluczone, że Rosja gra na zwłokę: wie, że już zaczyna brakować nam gazu z kontraktu z RosUkrEnergo. Do tego nadchodzi zima i niewykluczone są konflikty gazowe Rosji na przykład z Ukrainą. A to oznaczałoby problemy z dostawami również i dla nas. Wtedy możemy być zmuszeni zgodzić się na warunki Gazpromu, które nie zawsze muszą być dla nas - delikatnie mówiąc - korzystne.