Nie będzie emerytury małżeńskiej. Rząd obiecał, ale teraz zmienił zdanie - twierdzi "Puls Biznesu". Według gazety, nawet mając 1 mln zł na koncie w OFE, nie zabezpieczysz bytu rodziny na emeryturze. Rząd chce, by kapitał po twojej śmierci przepadł.
Przyszli emeryci liczyli, że wybiorą formę, w jakiej dostawać będą emeryturę z OFE. Gdy w kwietniu "PB" opisał, jak rząd wyobraża sobie wypłaty, wielu Polaków odetchnęło. Projekt dawał wybór formy, w jakiej dostawaliby świadczenie, wcześniejsze projekty nie.
Na finiszu prac rząd jednak zmienił zdanie - nie będzie wspólnej emerytury dla męża i żony. „Wygląda na to, że trzeba będzie zrezygnować z koncepcji emerytury małżeńskiej" - potwierdza Paweł Wypych, prezes ZUS, wiceszef rządowego zespołu, który pracuje nad dokończeniem reformy emerytalnej.
W praktyce oznacza to brak jakiegokolwiek dziedziczenia kapitału zgromadzonego w OFE przez emeryta. Niewesoło będą miały też małżeństwa, w których jedno z małżonków nie pracuje lub zarabia dużo mniej. Rząd dopuszcza tylko emeryturę indywidualną oraz indywidualną z pięcioletnim okresem gwarantowanym (jeśli pobierający ją umrze w ciągu pięciu lat po przejściu na emeryturę, to do końca tych pięciu lat świadczenie dostawałaby wskazana osoba). Z małżeńskiej się wycofuje.
Dlaczego rząd chce odejść od emerytury małżeńskiej? Bo trudno ją wyliczyć. "W przyszłości będzie tak: każdy emeryt za 1 tys. zł kapitału dostanie takie a takie świadczenie. Trudno o taką standardową ofertę w przypadku małżeństw, w których raz różnica wieku wynosi 5, a raz 15 lat. Na dodatek małżonkowie mają różny staż pracy" - mówi Wypych.
Nie wszystkich te trudności przerażają. "Ustawa określała kryteria, kiedy emerytura małżeńska mogłaby być wybierana. Nie przesadzajmy z tym skomplikowaniem. To nie są rzeczy, których nie dałoby się wyliczyć" - twierdzi Nagle, ekspert od ubezpieczeń społecznych Business Centre Club.