Samolot CASA na co dzień służy wojskowym. W weekend maszyna wozi panią premier do domu - pisze „Rzeczpospolita”. MON finansuje przeloty pani premier do domu. Tyle, że wojskowe procedury zakazują wykorzystywania samolotu jako powietrznej taksówki - podkreśla gazeta.
W piątek, 10 lutego gdy doszło do wypadku, premier Beata Szydło przyleciała na lotnisko w Krakowie-Balicach wojskowym samolotem transportowym CASA i przesiadła się do czekającego na nią audi A8 z kolumny samochodów Biura Ochrony Rządu. Przylot premier, która w ten sposób co tydzień podróżuje do domu, jest poza jakimikolwiek standardami transportu najważniejszych osób w państwie - ustaliła "Rzeczpospolita".
Jak podkreśla gazeta, premier, prezydent RP oraz marszałkowie Sejmu i Senatu mają do dyspozycji wyleasingowane przez rząd LOT-owskie embraery i śmigłowce oraz limuzyny BOR. CASA nie znajduje się w wykazie środków transportu powietrznego dla najważniejszych osób w państwie. Choć może nim lecieć VIP w związku z wykonywanymi obowiązkami służbowymi, np. jeśli wizytuje z szefem MON miejsca objęte działaniami wojennymi.
Lot wojskowym samolotem w ramach powrotu do domu jest naruszeniem procedur - ocenia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej w rządzie PO-PSL. Kilka samolotów CASA jest wytypowanych do lotów HEAD, ale w związku z wykonywaniem zadań służbowych, a nie jako taksówka podniebna dla polityka - podkreśla Siemoniak.
Zapewnia o tym także Bogdan Klich, minister obrony za czasów premiera Donalda Tuska. Aby CASA wykonała lot z panią premier, musi być zgoda MON, a dokładnie Inspektoratu Sił Powietrznych Dowództwa Generalnego Sił Zbrojnych.
Lot musi wypełniać "Instrukcję organizacji lotów oznaczonych statusem HEAD w lotnictwie Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej". Instrukcję z 2009 r. nowelizował minister Siemoniak w styczniu 2013 r. Taki lot, który musi mieć status lotu HEAD (dla wszystkich maszyn), to bardzo skomplikowane i kosztowne przedsięwzięcie. Musi się np. za każdym razem odbyć komisyjny oblot trasy tym samolotem oraz samolotem zapasowym, przy czym tzw. gotowość zachowuje on tylko przez 72 godziny. Lot HEAD wymaga też, by lista pasażerów była podana 24 godziny wcześniej, BOR jest zobowiązane za każdym razem sprawdzić lotnisko. Piloci muszą mieć odpowiednią ilość godzin wylatanych na tym typie samolotu (np. pierwszy pilot powinien ich mieć co najmniej 250). Czy te wymogi były spełnione?
Niestety, nie udzielamy żadnych informacji na temat lotów HEAD - odmawia odpowiedzi na pytania "Rzeczpospolitej" w tej sprawie ppłk Marek Pietrzak z Dowództwa Generalnego Sił Zbrojnych.
Procedury na pewno nie zabraniają przelotu premier Beaty Szydło wojskową CASĄ - podkreślił w rozmowie w telewizji Wirtualnej Polski rzecznik rządu Rafał Bochenek. Jest specjalna HEAD-owska procedura, MON-owska, która jest również przestrzegana - zaznaczył.
Jeżeli pani premier jest przewożona w określony sposób, transportowana przez służby, które mają określone doświadczenie, (...) wiedzę, to rozumiem, że robią to zgodnie z przepisami polskiego prawa i na tym nam zależy - mówił rzecznik rządu. Podkreślił, że "najważniejsze jest bezpieczeństwo najważniejszej osoby w państwie".
Dodał, że wszystkie "procedury na pewno muszą być w takiej sytuacji dochowane". Zapytany, czy były dochowane, stwierdził: "Jeżeli są jakieś wątpliwości, to one powinny być sprawdzone". Jeżeli doszło do jakichkolwiek nieprawidłowości, to one powinny być oczywiście kompleksowo wyjaśnione - wskazał.
Jeśli chodzi akurat o ten lot (10 lutego), to na pewno również okoliczności realizacji tego lotu, przejazdu (...) również powinny być wyjaśniane. Poczekajmy - podkreślił rzecznik rządu.
Pytany, kto sprawdzi okoliczności tego lotu, Bochenek powiedział: "są odpowiednie służby". Jeśli zostały naruszone przepisy prawa karnego, to np. prokuratura, jest Biuro Ochrony Rządu, które również organizuje przejazdy, jeśli chodzi np. o loty wojskowym samolotem tutaj Ministerstwo Obrony Narodowej - wyjaśniał. Poczekajmy na wyjaśnienia tych właściwych instytucji - zaznaczył Bochenek.
(mpw)