Gościem Tomasza Weryńskiego w rozmowie "7 pytań o 7:07" w Radiu RMF24 był europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Polityk odpowiadał na pytania dotyczące "kilometrówek", kłopotliwych współpracowników, czy zwracania unijnych pieniędzy, ale był też pytany o europejskie superpaństwo, Polski KPO oraz utracony z powodu Izby Dyscyplinarnej miliard złotych.
Tomasz Weryński, RMF FM: Parlament Europejski przyjął wczoraj rezolucję, wzywającą Radę Europejską do rozpoczęcia procesu rewizji traktatów unijnych i przyznania Parlamentowi Europejskiemu między innymi prawa inicjatywy ustawodawczej, a także do wprowadzenia głosowania większościowego w Radzie Unii Europejskiej. Trochę brzmi to enigmatycznie, ale za chwilę porozmawiamy o tym z naszym gościem w programie "7 pytań o 7:07", europosłem PiS Ryszardem Czarneckim. Panie pośle, nie wiem czy pan zdaje sobie sprawę, ale wywołuje pan skrajne emocje w sieci.
Ryszard Czarnecki, europoseł PiS: No cóż, myślę, że lepiej wywołać skrajne emocje, niż żadnych emocji. Mam nadzieję, że dzięki temu nasza rozmowa będzie słuchana.
To prawda. Gdy tylko napisaliśmy wczoraj, że będzie pan naszym gościem, to internet dosłownie się zagotował. Wobec tego muszę zadać pytanie o sprawy, które budzą pewne kontrowersje, tego oczekują nasi słuchacze. Jak wygląda kwestia pieniędzy, które wytknął panu Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych?
Ja już informowałem o tym opinię publiczną, nie mam nic do ukrycia. W zeszłym roku wszystkie te pieniądze zostały zwrócone, a błędy moich asystentów zostały naprawione.
I jaka to była kwota? Zdaje się, że europejski urząd wskazywał kwotę około stu tysięcy, a pan mówił o 50 tysiącach. Dogadaliście się w tej kwestii?
To, co było przedmiotem żądania zwrotu, czyli trochę ponad 50 tysięcy euro zostało zwrócone. Sprawa została, przejęta na tym etapie, zamknięta. Jeszcze raz podkreślam, ja to wziąłem na klatę. Tak trzeba było zrobić, błędy moich asystentów zostały naprawione. Mam nadzieję, że to też będzie taka przestroga dla tych wszystkich, którzy może nie zawsze w sposób należyty pilnują dokumentacji. Moim błędem było, to że często robiłem to nie od razu, tylko po kilku tygodniach, czy kilku miesiącach. No i jak widać, zapłaciłem za to pewną cenę.
Jeszcze jedna kwestia, jak to było z tym kabrioletem i zimą? To jest pytanie z Twittera. Cytat z artykułu Naszego Dziennika. Przypomnijmy "Ryszard Czarnecki miał zawyżać koszty dojazdów do Parlamentu Europejskiego wykazując na przykład, że zimą podróżował na posiedzenia z Jasła kabrioletem. Właściciel tego auta stwierdził natomiast, że wiele lat wcześniej samochód trafił na złom". Brzmi dość kuriozalnie.
Ja już o tym mówiłem, pan tutaj odgrzewa stare kotlety, ale jak pan tak lubi, to smacznego.
Dziękuję.
Proszę bardzo. Mówiłem o tym, że moi asystenci wpisywali dane, które były akurat w tym momencie nieprawdziwe. Skądinąd zresztą część z tych dokumentów powodowała, że dostawałem mniej pieniędzy z Unii Europejskiej. Więc, jak widać, mylili się w różne strony.
Pan jest jakiś bardzo rozkojarzony, skoro nie widział pan na przykład, kogo pan zatrudnia. Mówię tutaj o Grzegorzu W., w sprawie którego toczy się postępowanie, ale mimo, że to pan jest podpisany na umowie o pracę, to jednak odpowiadać ma ktoś inny.
Ja akurat zakładam sprawę temu panu, który nadużył mojego zaufania. Był polecany przez osoby znające tamtejszy region i który rzeczywiście zamiast pracować, przyznał się, że robił co innego i właśnie w tej chwili idzie do niego wezwanie do zwrotu tych środków.
No dobrze, panie europośle, więcej czujności wobec tego w przyszłości. Teraz pytanie, czy Unia Europejska chce stworzyć superpaństwo?
Myślę, że na pewno chce zwiększyć kompetencje poszczególnych instytucji np. Parlamentu Europejskiego, chociaż to się ma odbywać z jednej strony kosztem państw narodowych, a z drugiej strony ma się to odbywać kosztem innych instytucji Unii Europejskiej. O tym się w Polsce mniej mówi, ale trwa wyraźnie walka międzyinstytucjonalna na przykład między Parlamentem Europejskim, a Komisją Europejską, co w czasie tej sesji europarlamentu było bardzo widoczne.
W sytuacji, kiedy za naszą wschodnią granicą dzieje się to, co się dzieje, może lepiej byłoby stworzyć takie superpaństwo? Byłoby mocarstwem po prostu i inne mocarstwo, jakim jest jeszcze Rosja, obawiałoby się rywalizować, czy atakować.
Na papierze to może wyglądać dla pana efektownie. Ale w praktyce takie supermocarstwo byłoby kierowane, tak naprawdę, przez dwa największe państwa Unii Europejskiej czyli Niemcy i Francję. Myślę, że dla innych krajów nie byłoby to specjalnie atrakcyjne. Reforma, o której pan wspomniał na początku naszej rozmowy, sprowadza się do tego, aby odejść od zasady jednomyślności. Tymczasem ta zasada leżała u podstaw sukcesu Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali EWG, a potem w pierwszych latach Unii Europejskiej. Bo każde państwo, każdy kraj, każdy naród miał poczucie wpływu, partycypacji w decyzjach podejmowanych przez EWG czy Unię. I to był taki pewien bezpiecznik, który powodował, że kraj nawet mniejszy, mniej zamożny, taki, który doszusował do Unii Europejskiej później, jednak miał takie poczucie, że też od niego coś zależy, ma na coś wpływ.
Jest pan w stanie zauważyć plusy takiego rozwiązania na przykład dla Polski?
Uważam, że tego typu rozwiązania będą powodować tendencje odśrodkowe w Unii Europejskiej (już powodują) i to będzie korzystne dla Rosji dla Putina. W związku z tym przestrzegam przed przekształcaniem tej śruby eurofederalistycznej.
Parlament Europejski przyjął też krytyczną rezolucję w sprawie pozytywnej oceny polskiego KPO przez Komisję Europejską. Wyraził w nim zaniepokojenie, że Krajowy Plan Odbudowy dla Polski dostał zielone światło z Brukseli. Panie europośle, kiedy Polska dostanie pieniądze z KPO i czy w ogóle dostanie?
Tę sprawę należy widzieć w kontekście także nie tylko relacji Komisja Europejska/Polska, Unia Europejska/Polska, ale także w kontekście, o którym mówiłem parę minut temu. Czyli Polska jest pewną piłką w grze w rywalizacji między instytucjami Unii Europejskiej. Parlament Europejski chce poszerzyć swoje kompetencje, chce wymusić na Komisji Europejskiej, żeby tańczyła tak, jak on zagra (w tej sprawie, czy w innych sprawach) i to jest wygodny pretekst do poszerzania prerogatyw poza Traktatem Lizbońskim, który zresztą nie do końca precyzyjnie precyzuje te kompetencje poszczególnych organów Unii Europejskiej. Natomiast odpowiadając na pańskie pytanie, przedstawiciele rządu mówili o wrześniu. Ja tutaj jestem mniejszym optymistą albo pesymistą, a może realistą. Uważam, że to będzie raczej koniec tego roku, może przełom tego roku i roku następnego. I oczywiście myślę, że to nie jest wcale taka łatwa droga, ale trzeba o te pieniądze walczyć.
A czy ktoś pana zdaniem powinien odpowiedzieć za to, że Polska będzie musiała zapłacić miliard, przynajmniej miliard złotych kary za Izbę Dyscyplinarną. Czy może należy obok tego przejść obojętnie, gdy ona zostanie zlikwidowana.
Myślę, że teraz nie trzeba robić polowania na czarownice, tylko trzeba skupić się i to ponad podziałami, aby te pieniądze do Polski trafiły. Im szybciej tym lepiej.
Miliard w tę czy tamtą nie robi różnicy...?
Nie, nie, nie. Ja po prostu uważam, że jeżeli pan proponuje rozliczenia, to ja uważam, że to nie jest absolutnie właściwy moment. Uważam, że trzeba postrzegać to, co dzieje się w Europarlamencie, jako takie scenariusze, które znacząca część polityków unijnych, tego unijnego establishmentu chce zrealizować. Scenariusz pierwszy jest taki, żeby tych pieniędzy do Polski w ogóle nie było. Drugi, żeby była ich część (mniejsza czy większa), i jeszcze scenariusz taki "program minimum" żeby one były, ale żeby przyszło do Polski jak najpóźniej. I tutaj trzeba skupić się na tym, żeby właśnie one przyszły jak najszybciej przyszły w całości.
Posłuchaj całej rozmowy:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio