To rutynowa wymiana wyeksploatowanych samochodów - tak Kancelaria Sejmu tłumaczy zakup ośmiu limuzyn i jednego samochodu terenowego. W pojazdach dla posłów ma być między innymi dwustrefowa klimatyzacja i system audio z sześcioma głośnikami.
Wytyczne są bardzo szczegółowe, jakby Kancelaria Sejmu chciała sięgnąć wyłącznie po samochody z najwyższej półki. Rozstaw osi limuzyn – 2,65 metra, więc większość marek odpada w przedbiegach. Zostają te najdroższe.
Limuzyna musi być bardzo przestronna, stąd bardzo precyzyjne warunki – odległość między przednimi fotelami a tylną kanapą minimum 62 centymetry; od tylnej kanapy do dachu – 90 centymetrów.
Samochody muszą mieć sześć poduszek powietrznych, wszystkie możliwe systemy kontroli – trakcji, napędu, hamowania itp. Musi być też klimatyzacja i to dwustrefowa, świetny system audio ze sterowaniem w kierownicy i co najmniej sześć głośników.
Cztery głośniki wystarczą posłom na mazurskie bezdroża w samochodzie terenowym. Z takim wyposażeniem najtańsza limuzyna na rynku kosztuje 90 tysięcy złotych. Większość ofert grubo przekracza 100 tysięcy.
Kancelaria Sejmu zapewnia jednak, że nie kupuje żadnych luksusowych samochodów. Barek DVD, sześcio-, ośmioosobowe samochody typu Mercedes S600 to limuzyny. To co kupuje Kancelaria Sejmu to standard. Może nawet połowa mieszkańców Warszawy – tych, którzy posiadają samochody, takowymi limuzynami jeździ - mówi Zbigniew Jegliński z Kancelarii Sejmu. Jego zdaniem nie można kupić najprostszych pojazdów czterokołowych, bo muszą być niezawodne i bezpieczne. Polscy posłowie pokonują bowiem nimi 300 tysięcy kilometrów w cztery lata.