Po dłuższym okresie bez opadów w całej Polsce doszło do kilku groźnych pożarów. Powodem niektórych z nich było nieodpowiedzialne wypalanie traw. Na Mazowszu podczas palenia starych gałęzi zginął 59-letni mężczyzna.
Mieszkaniec Kowali koło Radomia rozpalił w sadzie ognisko. Ogień rozprzestrzenił się jednak na otaczające go trawy. 59-latek próbował samodzielnie gasić pożar. Z relacji świadków wynika, że mężczyzna zasłabł, wówczas zapaliło się na nim ubranie. Przybyli na miejsce strażacy próbowali reanimować poszkodowanego. Niestety akcja reanimacyjna, którą kontynuował później lekarz pogotowia, nie przyniosła rezultatu. Mężczyzna zmarł w wyniku licznych poparzeń.
Tylko w sobotę radomscy strażacy odebrali 80 zgłoszeń o pożarach związanych z wypalaniem traw. Rzecznik tamtejszej straży pożarnej apeluje do mieszkańców o rozsądek. Przy wietrznej pogodzie, ogień bardzo łatwo się rozprzestrzenia i nietrudno o pożar.
Do innego pożaru na Mazowszu doszło w Antoninowie koło Warszawy. Ogień z wypalanych traw przeniósł się na drzewa. W powiecie piaseczyńskim strażacy od niedzielnego południa wyjeżdżali do podobnych zdarzeń 25 razy. W sobotę przez cały dzień odebrali ponad 50 zgłoszeń.
Kilka godzin trwało natomiast dogaszanie pożarów, które wybuchły w Zabrniu Górnym i Kaczakach na Podkarpaciu. Akcję utrudniał silny wiatr. Płonęło poszycie i korony drzew. Płomienie sięgały nawet trzydziestu metrów.
Bardzo groźny pożar wybuchł także na przedmieściach Łodzi. 100 strażaków gasiło pożar budynków gospodarczych i około 50 hektarów traw przy ulicy Beskidzkiej. Płomienie zagrażały również jednemu z okolicznych domów. Na szczęście pożar udało się opanować.
Ogień objął na początku trawy, potem zajął budynki i dotarł na dzikie składowisko zezłomowanych samochodów. Okoliczni mieszkańcy za tak szybkie rozprzestrzenianie się pożaru winią właściciela posesji z wrakami. Ich zdaniem płonęły przede wszystkim opony ze starych samochodów.
Akcję gaśniczą utrudniał silny wiatr, który rozniecał ogień i przenosił go w inne miejsca. Pierwsi strażacy, którzy przyjechali na miejsce, mieli też problem ze znalezieniem hydrantu. Pokazałem im gdzie jest woda, odgrzebałem z ziemi i nawet dałem młotek, bo nie mogli otworzyć metalowej pokrywy - relacjonował mężczyzna, z którym rozmawiała reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Osiem budynków, w tym dwa mieszkalne, spłonęło na trzech posesjach we wsi Bieńdziuga na Podlasiu. Pożar rozprzestrzeniał się szybko z powodu silnego wiatru. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Na miejscu trwa dogaszanie pożaru. Przez całą noc strażacy będą jeszcze dyżurowali na wypadek, gdyby ogień, nie do końca ugaszony, pojawił się znowu - poinformował rzecznik prasowy podlaskich strażaków Marcin Janowski. Przyczyny pożaru nie są na razie znane.
Bieńdziuga znajduje się na pograniczu powiatów: białostockiego i hajnowskiego. Dokładnie nie wiadomo, który z budynków zapalił się pierwszy, ale w sumie spłonęło ich osiem: zabudowania gospodarcze, garaże i dwa drewniane domy, w sumie na trzech posesjach. Silny, porywisty wiatr przenosił ogień, przede wszystkim po dachach zabudowań. Janowski dodał, że wiatr był tak silny, że przeniósł ogień na leżące ok. stu metrów od płonących zabudowań trzcinowisko, którego 8 ha spłonęło zanim strażacy zdołali je ugasić.
W akcji wzięło udział kilkanaście jednostek straży pożarnej. Pierwsi na miejscu byli strażacy-ochotnicy, zawodowa straż pożarna dojechała do pożaru z odległego o ok. 50 km Białegostoku.
Jeżeli w Twojej okolicy pojawi się pożar, daj nam o tym znać na Gorącą Linię RMF FM.
W każdej chwili możesz wysłać nam informację, zdjęcia lub film na Gorącą Linię RMF FM.
2. Możesz też wysłać zdjęcia i filmy e-mailem:
3. Możesz skorzystać ze specjalnego formularza.