Francja zainaugurowała w Luksemburgu mechanizm współpracy wojskowej z częścią państw członkowskich, w ramach którego mają być przeprowadzane m.in. operacje zbrojne. Do inicjatywy przystąpiła m.in. Wielka Brytania. Polska nie bierze udziału.
Podpisanie listu intencyjnego w sprawie Europejskiej Inicjatywy Interwencyjnej, która ma być forum współpracy zainteresowanych państw poza ramami UE poprzedziły miesiące negocjacji m.in. Paryża z Berlinem. Celem ma być utworzenie koalicji mogącej reagować na kryzysy wokół europejskich granic bez udziału NATO, czy Stanów Zjednoczonych.
Pomysł utworzenia europejskich sił, które uczestniczyłyby w trudnych operacjach zagranicznych, wyszedł od prezydenta Francji Emmanuela Macrona. W jego zamyśle siły te miałyby działać poza strukturami UE, by móc szybko i sprawnie podejmować decyzje.
List intencyjny podpisało w Luksemburgu dziewięć państw unijnych, poza Francją i Niemcami jeszcze Belgia, Dania, Holandia, Estonia, Portugalia, Hiszpania i Wielka Brytania.
Minister obrony Francji Florence Parly tłumaczyła w opublikowanym w niedzielę wywiadzie dla "Le Figaro", że Włochy, które początkowo były zainteresowane inicjatywą po zmianie rządu rozważają taką opcję, ale nie podjęły jeszcze ostatecznej decyzji.
Inicjatywa obejmuje wspólne planowanie prac nad scenariuszami potencjalnych kryzysów, które mogą zagrażać bezpieczeństwu europejskiemu, w tym m.in. klęski żywiołowe, interwencje, czy ewakuacje obywateli.
Francja, która prowadziła m.in. operację militarną w Mali w 2013 roku, a jej celem było odparcie ofensywy bojowników islamskich, wskazuje, że zorganizowanie koalicji w ramach UE potrzebnej do tego typu interwencji zajęłoby zbyt długo czasu.
W Brukseli spekulowano, że Polski nie zaproszono do inicjatywy ze względu na obawę o potencjalne zbytnie odwlekanie decyzji dotyczących działań. List intencyjny to początek drogi - powiedział PAP jeden z polskich dyplomatów.
(ph)