W Rudzie Śląskiej ogłoszono tygodniową żałobę. Po południu ratownicy wydobyli na powierzchnię ciało 45-letniego górnika. Poszukiwania mężczyzny trwały ponad 35 godzin. To czwarta śmiertelna ofiara tąpnięcia w kopalni „Pokój”.
W Rudzie Śląskiej flagi na miejskich instytucjach opuszczono do połowy masztu. Samorząd odwołał wszystkie miejskie imprezy rozrywkowe i zaapelował o to samo do prywatnych organizatorów.
Ratownicy natrafili na ciało górnika w miejscu, gdzie w czwartek namierzyli sygnał dochodzący z lampki umieszczonej na kasku. Górnik leżał między dwoma transformatorami. Utworzyła się tam swego rodzaju dwumetrowa pustka. Mężczyzna nie dawał żadnych oznak życia.
Jednak z formalnym stwierdzeniem zgonu czekano na lekarza. Po południu ciało górnika wywieziono na powierzchnię. Posłuchaj w relacji reportera RMF FM Marcina Buczka:Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Akcja prowadzona była blisko 800 metrów pod ziemią, w bardzo trudnych warunkach: ratownicy rękami odrzucali kamienie, w wyrobisku było bardzo mało powietrza. Dodatkowo przeszkadzały im uszkodzone stalowe konstrukcje, a także wysoka temperatura i wilgotność.
45-letni elektryk górniczy z 24-letnim stażem górniczej pracy w nocy ze środy na czwartek znalazł się w strefie podziemnego zawału, wywołanego silnym wstrząsem górotworu i tąpnięciem. Zasypane zostało ok. 160 metrów chodnika. Na miejscu zginęli trzej ślusarze górniczy, których ciała już w czwartek odnaleziono i wywieziono na powierzchnię. Jak się dowiedzieliśmy, dwaj z nich przeżyli wcześniej podobne tąpnięcie w tej samej kopalni - w listopadzie zeszłego roku. Wtedy wyjechali na powierzchnię tylko z ogólnymi potłuczeniami.