W sobotę w Szczecinie zebrał się zespół zarządzania kryzysowego. Na specjalnym posiedzeniu omawiano scenariusze postępowania na wypadek ewentualnego wycieku paliwa z zatopionej w piątek na Bałtyku pogłębiarki. W jej zbiornikach znajduje się 25 ton oleju. Rejon katastrofy patrolują płetwonurkowie, by sprawdzać, czy z jednostki nie wycieka paliwo.
W stanie gotowości znajdują się Inspektorat Ochrony Środowiska, straż pożarna, policja, Inspekcja Weterynaryjna i samorządy nadmorskich gmin - zapewnia wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz. Jesteśmy gotowi do działań, ale mam nadzieję, że nie dojdzie do skażena linii brzegowej - napisał w specjalnie wydanym oświadczeniu.
Eksperci uspokajają, że polskie wybrzeże nie jest na razie zagrożone, ale w ciągu kilku najbliższych dni musi zapaść decyzja, co zrobić z pozostającym w zbiornikach paliwem. Jak powiedział reporterowi RMF FM Pawłowi Żuchowskiemu Janusz Maziarz z Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa, paliwo prawdopodobnie zostanie przepompowane. Nastroje uspokaja także Andrzej Miluch, zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Jego zdaniem, jest duże prawdopodobieństwo, że przy obecnych warunkach pogodowych wydostający się ze zbiorników olej nie rozprzestrzeni się na dużej odległości i nie spowoduje zagrożenia dla środowiska wodnego.
Sprawą pozostającego w zbiornikach pogłębiarki paliwa zajmuje się Urząd Morski w Słupsku. Zwrócił się on już do właściciela zatopionej jednostki o szczegółowe informacje dotyczące terminu, w którym podjęte zostaną próby wydobycia oleju. Do tego czasu rejon katastrofy będzie przynajmniej dwa razy dziennie patrolowany przez łodzie ratunkowe albo śmigłowiec marynarki wojennej.
Wiadomo już także, że ratownicy nie wznowią akcji ratunkowej na Bałtyku. Pogłębiarka "Rozgwiazda" zatonęła w piątek, osiem mil od brzegu, na wysokości miejscowości Gąski. Zaraz po tragedii służby ratunkowe wyłowiły dwa ciała członków załogi. Trzy inne osoby były przez kilkanaście godzin poszukiwane.
Akcja nie będzie kontynuowana, bo nikt nie miałby szans przeżyć tylu godzin w zimnej wodzie. Wiele wskazuje na to, że zaginieni nie zdążyli nawet założyć kamizelek ratunkowych. Na morzu odnaleziono tratwę ratunkową, ale niestety była pusta. Tuż po tragedii bardzo dokładnie przeszukano akwen w pobliżu miejsca zatonięcia jednostki i nie natrafiono na ciała.
Niewykluczone, że w najbliższych dniach do wraku „Rozgwiazdy” zejdą płetwonurkowie, ale na razie nie pozwala na to pogoda. Teraz patrolowany będzie jedynie brzeg Bałtyku, być może morze odda ciała marynarzy. Niewykluczone też, że w morze wypłynie któryś ze statków ratowniczych w poszukiwaniu ciał. Ale o typowej akcji ratunkowej nie ma już niestety mowy.
W czasie piątkowej akcji ratunkowej wybuchł też pożar na innej jednostce, która brała udział w akcji ratunkowej. Na szczęście holownik „Goliat” jest już bezpieczny w porcie w Kołobrzegu.