​Rozpoczynające się ćwiczenia "Anakonda", największe od lat manewry NATO w Polsce, będą obserwowane przez inspektorów z Rosji. Rosjanie mają prawo dokonać inspekcji aż 6 proc. polskiego terytorium, czyli ok. 18 tysięcy kilometrów kwadratowych. Będą się jednak skupiać na wojskowych ćwiczeniach NATO.

REKLAMA

Rosyjska dyplomacja zdążyła już niejednokrotnie nazwać ćwiczenia w Polsce "czynnikiem destabilizującym sytuację". Stąd zrozumiałe zainteresowanie ze strony rosyjskich wojskowych ćwiczeniami "Anakondy". Inspektorzy z Moskwy na podstawie porozumień OBWE zażądają również informacji o polskich garnizonach, ich aktywności oraz obecności żołnierzy państw NATO.

Równocześnie w Moskwie padają skandaliczne słowa rzecznika MON generała Igora Konaszenkowa. Przedstawiciel resortu obrony twierdzi, że przedstawiciele USA i NATO eskalują rusofobiczną histerię w Europie "działając według znanego szablonu". Zdaniem Konaszenkowa odbywa się tym samym spektakl, w którym na bezbronną owcę jaką jest NATO czai się drapieżnik, czyli Rosja. Z grobowców wyciągają emerytów zimnej wojny, jak były ambasador USA w Polsce Victor Ashe. Ich zadaniem jest straszenie Rosją, rzucanie paranoidalnych haseł o odbudowie imperium zła i szulerskie obliczenia ile czasu wytrzyma NATO do pełnego rozgromienia przez Ruskich - twierdzi wojskowy.

Zdaniem Konaszenkowa kulminacja spektaklu nastąpi 8 lipca w Warszawie podczas szczytu NATO, gdzie na wielokrotne prośby Polaków i przedstawicieli krajów bałtyckich zostanie ogłoszona decyzja o rozmieszczeniu tam grupy wojsk lądowych dla powstrzymywania Rosji.

Finał: rosyjskie zagrożenie zneutralizowane, wojskowe budżety krajów NATO zostają zwiększone, wygodne życie natowskiej biurokracji kolejny raz ochronione od napadów podatników sojuszu. Finita la commedia! - kończy rosyjski generał.

(az)