Rok temu, 2 kwietnia umarł Jan Paweł II, jeden z największych papieży w historii Kościoła; papież, który całkowicie zmienił oblicze Kościoła i świata. Gdy odchodził, w modlitwie nie ustawały miliony osób, miliony przez tydzień czuwały przy jego trumnie, miliony żegnały Go na placu św. Piotra.
Jan Paweł II przygotowywał wiernych do swej śmierci, przez lata w milczeniu zmagał się z cierpieniem, chorobą. Ale kiedy śmierć nadeszła, nikt nie był gotowy... Wszyscy wiedzieliśmy, że śmierć to już tylko kwestia czasu. Mimo to pozostaje poczucie dogłębnej pustki i straty – mówił młody Francuz, który wraz z setkami ludzi czuwał na placu św. Piotra.
Święty Jan Paweł II – jak już w dniu śmierci nazwał papieża arcybiskup Leonardo Sandri - powrócił do domu Ojca późnym wieczorem 2 kwietnia 2005 r., o godzinie 21.37. Od tej chwili cały świat – katolicy i większość niekatolików, Polacy, Europejczycy czy mieszkańcy obu Ameryk – pogrążył się w żałobie. W kościołach na całym świecie odprawiano msze i nabożeństwa żałobne. Ludzie modlili się także w miejscach, które od lat kojarzą się z Janem Pawłem II.
Pod krakowskim oknem na Franciszkańskiej 3 zapłonęły tysiące zniczy; pojawiły się tysiące wiernych – i młodych, i starych. Podobnie było na warszawskim placu Piłsudzkiego w zakopiańskim kościele na Krzeptówkach. Czuwała i Częstochowa, i Gdańsk, i Lublin i Wrocław, i Włochy, i Kuba, i Filipiny i cała Ameryka Łacińska...
W Polsce – ojczyźnie papieża – smutek i żal był najbardziej widoczny. Wierni na różne sposoby próbowali oddać hołd wielkiemu rodakowi. W klapy ubrań wpinali wstążki – jedni czarne na znak żałoby, drudzy białe – jak wówczas w 1981 roku po zamachu na pl. św. Piotra. Co wieczór ulice imienia Jana Pawła II rozpalały się blaskiem świec, co wieczór o godz. 21.37 gasły światła w domach, a w oknach stawiano znicze...
Nigdy wcześniej aż tylu ludzi i to niezależnie od wieku, wyznawanej wiary, narodowości nie czuło potrzeby, by jednemu człowiekowi oddać cześć. Solidarność, wrażliwość, pojednanie – to słowa, których wtedy nie wstydził się nikt. Nawet kibice zwaśnionych krakowskich klubów podali sobie dłonie, ramię w ramie uczestnicząc w mszach czy białych marszach. Dziś niewiele z tego zostało...
Jana Pawła II pożegnaliśmy 8 kwietnia. W ostatniej drodze papieża Polaka uczestniczyły tłumy wiernych. Do Rzymu przybyło ponad 5 milionów pielgrzymów i prawie 180 oficjalnych delegacji państwowych - monarchowie, prezydenci, premierzy. W uroczystościach na placu św. Piotra wzięło udział także 16 przywódców religijnych. To był największy pogrzeb w dziejach.
Wierni obecni na mszy żałobnej, natychmiast po zakończeniu homilii wygłoszonej przez kardynała Ratzingera – jak się potem okazało następcy Jana Pawła II - zaczęli wznosić okrzyki: „Santo subito”, czyli "Natychmiast święty!", wyrażając pragnienie szybkiej kanonizacji Karola Wojtyły.
Proces beatyfikacyjny Jana Pawła II rozpoczął się 87 dni po jego śmierci. Papież Benedykt XVI odpowiedział na pragnienia wiernych i skrócił okres oczekiwania na rozpoczęcie procesu. Wg przepisów procedury mogą ruszyć dopiero 5 lat po śmierci kandydata na ołtarze. Proces beatyfikacyjny trwa, choć swoje prace zakończył już krakowski Trybunał Rogatoryjny. Przesłuchano setki, jeśli nie tysiące świadków. Ilu i kogo nie wiadomo, bo proces beatyfikacyjny objęty jest tajemnicą.
I choć na oficjalne uznanie papieża świętym poczekamy jeszcze kilka lat – przy bardzo szybkim tempie prac zakończenie procesu będzie możliwe za 3-4 lata – to dla wielu ludzi Jan Paweł II świętym był już za życia.
Więcej o tamtych szczególnych dniach przeczytacie w ARCHIWUM PAPIESKIM RMF FM