Czwarty września to początek nowego roku szkolnego. Po 18-letniej przerwie na edukacyjną mapę wracają 8-letnie podstawówki. Rozpoczyna się też proces wygaszania - jak podkreśla resort edukacji - gimnazjów. Naukę w szkołach podstawowych i gimnazjach zaczynają trzy miliony uczniów. Do pracy wraca również ponad sześćset tysięcy nauczycieli.

REKLAMA

Co się zmieni?

Najważniejsza zmiana w nowym roku szkolnym to stopniowe pożegnanie z gimnazjami. Uczniowie, którzy w czerwcu tego roku skończyli klasy VI, zamiast do gimnazjów poszli do VII klasy 8-letniej szkoły podstawowej. W tym roku wiosną nie przeprowadzono rekrutacji do I klas gimnazjum, dlatego rok szkoły w gimnazjach rozpoczną tylko uczniowie klas II i III. Z nowym rokiem ruszają też szkoły branżowe I stopnia, które powstały z przekształconych zasadniczych szkół zawodowych.

Zmiany w programie

Nowe szkoły, to nowe podstawy programowe. W tym roku zmieniony program zacznie obowiązywać przede wszystkim w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Chodzi głownie o uwzględnienie powrotu do pierwszych klas siedmiolatków. Ze zmianami muszą też liczyć się nauczyciele i uczniowie klas czwartych i siódmych w szkołach podstawowych. W klasie czwartej miało pojawić się tak zwane przygotowanie do nauki przedmiotowej, a są głównie zmiany w nauczaniu historii i języka polskiego.

Co z podręcznikami?

Dla niektórych przedmiotów MEN nie dopuścił jeszcze do użytku szkolnego żadnej książki. Tak jest w dawnej szkole zawodowej, czyli szkole branżowej pierwszego stopnia. W szkole podstawowej najgorzej jest w klasach od czwartej do ósmej. Dla nowej podstawy programowej eksperci nie dopuścili jeszcze żadnego podręcznika do etyki i wychowania do życia w rodzinie. Do biologii są tylko trzy książki, do edukacji dla bezpieczeństwa i wiedzy o społeczeństwie tylko po jednej. Największy wybór jest w trzech pierwszych klasach. Dopuszczono tam do użytku jedenaście książek, w tym darmowy "Nasz Elementarz" dostosowany do nowej podstawy programowej. We wrześniu nowe podręczniki trafią do klas I, IV i VII.

Czy szkoły są gotowe?

Samorządy - w tym mający najwięcej szkół samorząd warszawski - od dawna sygnalizowały problemy z dostosowaniem szkół do potrzeb najmłodszych dzieci. Najtrudniej było dostosować gimnazja - tam trzeba było zbudować świetlice, place zabaw i stołówki. Oraz wyposażyć sanitariaty, tak by mogli z nich korzystać najmłodsi.

Robimy to w ekstraordynaryjnym tempie. Zmieniamy wygląd i funkcję kilkuset szkół - tłumaczyła w rozmowie z RMF FM dyrektor Wydziału Edukacji w Warszawie Joanna Gospodarczyk. Od razu mogę przeprosić rodziców za pewne zamieszenie, ale mam nadzieję, że przez wrzesień uda się wszystko sprawić, żebyśmy byli gotowi - obiecuje.

Problemy są także z finansowaniem remontów. Na prace dostosowujące budynki Warszawa wydała ponad 70 milionów złotych. Chodzi między innymi o przebudowę toalet, dostosowanie klas do potrzeb najmłodszych dzieci, budowę i wyposażenie pracowni przedmiotowych, czy stworzenie świetlic i placów zabaw przy dawnych gimnazjach. Udało się nam przygotować wniosek na siedem milionów złotych. MEN przyznał nam tylko 3,5 miliona - wylicza dyrektor Joanna Gospodarczyk.

Na co powinni przygotować się uczniowie i ich rodzice? Przede wszystkim na naukę na dwie zmiany. Z kolei - jak podkreśla ZNP - dla części nauczycieli może zabraknąć pracy.

Poprzednia reforma edukacji - wprowadzająca 18 lat temu gimnazja - miała za zadanie m.in. likwidację dużych szkół.

Najpoważniejsze problemy kadrowe to brak pracy dla nauczycieli likwidowanych gimnazjów i dla tych pedagogów, którzy w szkołach podstawowych i średnich nie mieli etatu, a ich miejsca zajęli uczący w gimnazjach. Takich osób - według ZNP - może być nawet dziesięć tysięcy. Kolejny problem to brak pełnych etatów dla części nauczycieli.

(ug)