800 tysięcy złotych odszkodowania - takiej sumy domagają się od lubelskiej policji rodzice zastrzelonego w sierpniu motocyklisty. Policjanci wzięli go omyłkowo za jednego z bandytów, który kilkadziesiąt minut wcześniej napadł na hurtownię.
Do tragedii doszło w czasie policyjnego pościgu za złodziejami, którzy okradli hurtownię w Kraśniku. Napastnicy uciekli na motorze, a policja zorganizowała blokady. Na jednej z nich pojawił się 21-letni motocyklista. Mężczyzna nie zatrzymał się jednak do kontroli i próbował przejechać policjanta. Wtedy padły strzały. Rodzina nie zgadza się z tą wersją wydarzeń i twierdzi, że policja popełniła błąd. Marcin najechał, minął blokadę, nawrócił na blokadę po to, żeby go zastrzelili. Nie wierzę i nie uwierzę - stwierdza ojciec zastrzelonego motocyklisty.
Policjant, który postrzelił śmiertelnie motocyklistę, który chciał na niego najechać, jest przesłuchiwany w charakterze świadka. (…) Wszystko wskazuje na to, że policjant użył broni zgodnie z prawem. Nie poczuwamy się do tego, by ponieść odpowiedzialność materialną - mówi podinspektor Janusz Wójtowicz z lubelskiej policji.
Jak ustaliła policja, 21-latek nie miał nic wspólnego z napadem w Kraśniku.