Kierowców czekają znowu utrudnienia na - niby gotowej - autostradzie A2. Mniej więcej w połowie drogi między Łodzią a Warszawą jezdnie zostaną zwężone z dwóch do jednego pasa. Jeszcze gorzej będzie się jeździć w okolicach Łodzi.

REKLAMA

Na odcinku C, położonym mniej więcej w połowie drogi między Łodzią a Warszawą, jezdnie zostaną zwężone z dwóch do jednego pasa. W trakcie dostawiania ekranów dźwiękochłonnych prędkość trzeba będzie ograniczyć z obecnych 100 do 70 kilometrów na godzinę.

Jeszcze gorzej będzie na 30-kilometrowym odcinku A koło Łodzi. Jego wykonawca choć mógł, to nie ułożył przed Euro warstwy ścieralnej i teraz wnioskował o całkowite zamknięcie drogi na czas ukończenia prac. Według naszych informacji, Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad nie zgodziła się na takie rozwiązanie. Wykonawca (Eurovia) musi się zadowolić częściowym zamykaniem jezdni. Gdy na jednej robotnicy będą układali asfalt, kierowcy będą jeździli sąsiednią. Prace powinny ruszyć lada dzień, w pierwszej kolejności na pasie w kierunku Łodzi.

Niestety, wciąż nie wiadomo, jak długo potrwa samo układanie nawierzchni. Urzędnicy chcieliby, by nie trwało to dłużej niż do końca wakacji, ale wykonawca ma czas na całkowite ukończenie prac do połowy października. I, niestety, możliwe jest, że będzie chciał ten termin wykorzystać maksymalnie. Poprosiliśmy wykonawcę odcinka A o szczegółowy harmonogram planowanych przez niego prac, czekamy na odpowiedź.

Jak dowiedział się reporter RMF FM Paweł Świąder, z pierwszego harmonogramu złożonego w piątek w GDDKiA przez wykonawcę wynika, że planowano zamknąć całą jedną jezdnię na 1,5 miesiąca - do połowy sierpnia. Dyrekcja nie wyraziła na to zgody i zażądała nowego planu. Ma on być złożony dzisiaj.

Urzędnicy obawiają się, że firma zgodzi się skrócić termin prac, ale zażąda dodatkowego wynagrodzenia. A że asfalt da się kłaść szybciej dowodzi choćby przykład firmy Boegl & Krysl, która przejęła pechowy odcinek C autostrady.