Nie ma mowy o o rezygnacji z funkcji wysokich rangą dowódców - przekazują służby prasowe Sił Zbrojnych w reakcji na słowa Donalda Tuska. Od początku miesiąca złożono jednak w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych 11 wniosków emerytalnych.
Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak i gen. Tomasz Piotrowski, Dowódca Operacyjny, złożyli wypowiedzenie stosunku służbowego. Coraz głośniej o konflikcie między szefem resortu obrony Mariuszem Błaszczakiem i czołowymi wojskowymi. Donald Tusk przekazał, że dotarły do niego informacje o kolejnych rezygnacjach w armii, obejmujących wysokich rangą oficerów.
Z informacji RMF FM wynika, że chodzi o pułkownika, kilku podpułkowników, dwóch majorów i kilku podoficerów. Ci wojskowi nie pełnią żadnych funkcji dowódczych, nie są inspektorami, dowódcami baz, skrzydeł czy brygad - to, jak dowiedział się Krzysztof Zasada, wojskowi pełniący funkcje urzędnicze.
Oficerowie i podoficerowie złożyli wnioski o przejście na emeryturę. Przyjęło się, że takie decyzje podejmowane są do 15 października - to ze względu na kwestie proceduralne.
Wszystko to dzieje się w momencie, gdy sytuacja geopolityczna jest szczególnie skomplikowana. Za naszą wschodnią granicą trwa wojna, a wojsko musi czuwać nie tylko nad kwestiami przygranicznymi, ale również koordynować akcję ewakuacji polskich obywateli z ogarniętego konfliktem Izraela.
Lider Platformy Obywatelskiej zwrócił się do oficerów i generałów WP o zachowanie zimnej krwi i maksymalnej odpowiedzialności. Zaapelował także do prezydenta Andrzeja Dudy o szybkie poinformowanie opinii publicznej o tym, co dzieje się w Siłach Zbrojnych.
Jak nigdy, w ostatnich latach potrzebujemy poczucia stabilności i bezpieczeństwa. Zwracam się w związku z tym do wszystkich oficerów i generałów Wojska Polskiego o zachowanie zimnej krwi i maksimum odpowiedzialności. Chyba wszyscy w Polsce rozumiemy powody, dla których tak wielu żołnierzy, oficerów i generałów ma dosyć sytuacji, jaka zapanowała w ostatnich latach, a szczególnie miesiącach w relacjach między partyjną władzą, a Wojskiem Polskim - oświadczył Donald Tusk.
Jak można było się spodziewać, kryzys w polskiej armii zostanie wykorzystany w trwającym sporze politycznym między głównymi siłami sceny.
Wystąpienie Tuska skomentowała europosłanka PiS Beata Szydło, która zarzuciła byłemu premierowi, że "chce Polskę podpalić, bo próbuje wykorzystać wojsko w walce politycznej i walce kampanijnej".
Jeżeli panowie generałowie wczoraj postanowili złożyć wnioski o wypowiedzenie stosunku służbowego, to taka decyzja zostanie przez zwierzchnika sił zbrojnych przyjęta. Z punktu widzenia pana prezydenta i BBN absolutnie kluczową sprawą jest zachowanie ciągłości dowodzenia i sprawności prowadzenia działań choćby takich jak ewakuacja z Izraela - poinformował szef BBN Jacek Siewiera.
Dodał również, że trwające operacje, w których bierze udział wojsko, nie są zagrożone, ale będą one kontynuowane już pod nowym kierownictwem.
Siewiera nie chciał odpowiedzieć na pytanie, dlaczego gen. Andrzejczak i gen. Piotrowski zdecydowali się na podjęcie tak drastycznych decyzji właśnie w tak newralgicznym momencie. To pytanie należy kierować do panów generałów - skomentował szef BBN.
Tłumaczył również, że o ile żołnierz ma prawo do uzasadnienia swojej decyzji, nie musi z tego prawa skorzystać. Dokumenty kadrowe są bardzo zwięzłe treścią, zwłaszcza w żołnierskiej dokumentacji - wyjaśnia Jacek Siewiera.
Gen. Rajmund Andrzejczak został szefem Sztabu Generalnego WP w 2018 roku; wtedy też postanowieniem prezydenta Andrzeja Dudy został wskazany jako osoba przewidziana do mianowania na stanowisko Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych, wyznaczanego na czas wojny. Wcześniej dowodził m.in. 16. Dywizją Zmechanizowaną. Brał udział w misjach w Iraku i Afganistanie. Dowódca Operacyjny - odpowiedzialny m.in. za dowodzenie siłami w misjach bojowych, w tym zagranicznych - gen. Tomasz Piotrowski również pełni swoją funkcję od 2018. Wcześniej służył m.in. w sztabie 12 Dywizji Zmechanizowanej, był także zastępcą dowódcy PKW w Afganistanie.
"Gdyby odejście dwóch wysokich rangą dowódców spowodowało 'złamanie kręgosłupa polskiej armii' - a takie stwierdzenia już padały - to świadczyłoby to fatalnie o stanie Wojska Polskiego. W mojej ocenie tego rodzaju opinie obrażają pozostałe 180 tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego" - stwierdził gen. Roman Polko.
W ten sposób były dowódca GROM zaprzeczył jakoby polskiej armii groził paraliż w związku z odejściem gen. Rajmunda Andrzejczaka i Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Tomasza Piotrowskiego.
Polko podkreśla, że zgodnie z wojskową pragmatyką wszyscy dowódcy mają obowiązek przygotowania swoich zastępców.
Jednocześnie generał skrytykował moment, w którym doszło do podjęcia decyzji przez dowódcą. "Każdy ma prawo do rezygnacji. Sam złożyłem rezygnację kiedy byłem w konflikcie z ówczesnym szefem MON, który chciał likwidować JW GROM. Ale nie robi się tego trzy dni przed ogłoszeniem ciszy wyborczej" - mówił wojskowy, tłumacząc, że łatwe było przewidzenie, że taka decyzja wywoła polityczną burzę. "Trzeba było podejmować takie decyzje w maju lub czerwcu, albo zaczekać kilka dni (po wyborach)" - stwierdził gen. Polko i dodał, że brak informacji o powodach podjęcia przez głównodowodzących takich a nie innych decyzji również budzi sporo wątpliwości.