Część zlokalizowanych 820 m pod ziemią wyrobisk kopalni "Krupiński" w Suszcu, gdzie w maju po zapaleniu metanu zginęły trzy osoby, została ponownie zamknięta, wraz ze znajdującym się tam sprzętem. Zdecydowano tak ze względów bezpieczeństwa.

REKLAMA

Po majowym wypadku rejon został odizolowany od pozostałych wyrobisk specjalnymi tamami przeciwwybuchowymi z powodu zagrożenia pożarowego. Dopiero w październiku, gdy pożar wygasł, można było otworzyć tamy i przeprowadzić w wyrobiskach wizję lokalną - eksperci dokonali oględzin w zeszłym tygodniu. Pobrali próbki i zabezpieczyli elementy sprzętu do badań. Teraz rejon, gdzie wysoka temperatura świadczy o utrzymującym się zagrożeniu, ponownie zamknięto.

Według rzeczniczki Wyższego Urzędu Górniczego Jolanty Talarczyk, od weekendu z tego rejonu wywieziono takie elementy znajdującego się pod ziemią sprzętu, które można było łatwo i bez ryzyka zdemontować i przetransportować - to głównie niewielkie części, np. elektryczne. Cały pozostały sprzęt - m.in. kombajn górniczy i środki transportu - pozostanie w zniszczonym wyrobisku.

Dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia w Suszcu, oznacza to utratę wielu urządzeń. Spółka zapewnia jednak, że strata nie będzie dotkliwa - pracujący tam sprzęt był stary, zamortyzowany, i właśnie na tej ścianie wydobywczej miała zakończyć się jego eksploatacja.

W tym rejonie pozostało jeszcze ok. 400 tys. ton węgla. Kopalnia będzie mogła go wydobyć, ale z innego rejonu - musi przygotować i uzbroić nową ścianę wydobywczą.

5 maja tego roku w kopalni "Krupiński", 820 m pod ziemią, zapalił się metan. Zginął wówczas górnik, a także dwaj ratownicy uczestniczący w akcji po wypadku. Ciało drugiego z nich odnaleziono w zadymionym chodniku dopiero po tygodniu poszukiwań. 11 górników zostało rannych. Akcja ratownicza trwała dwa tygodnie. Potem rejon wypadku otamowano ze względu na zagrożenie pożarowe. Dopiero w październiku można było otworzyć tamy.

Badająca przyczyny wypadku komisja wstępnie uznała, że najbardziej prawdopodobną przyczyną zapalenia metanu w wyrobisku była iskra mechaniczna, pochodząca np. od pracujących pod ziemią środków transportu, urządzeń, narzędzi czy wentylatorów. Kolejne - prawdopodobnie już ostatnie - posiedzenie komisji ma odbyć się w połowie listopada.

Niezależne postępowanie w sprawie wypadku prowadzi prokuratura.