To pomysł rządu na rozwiązanie problemów służby zdrowia. Premier Jarosław Kaczyński chce, by to społeczeństwo zdecydowało, czy zgodzi się na zwiększenie podatków. Uzyskane w ten sposób pieniądze miałyby zaspokoić postulaty protestującej służby zdrowia.

REKLAMA

Pielęgniarki są mocno zaskoczone pomysłem referendum. Powtarzają, że nie chcą nikomu zabierać pieniędzy, a jedynie godnie zarabiać. My nie mówimy komu zabrać, komu dać. My po prostu prosimy o dialog i chciałyśmy przedstawić nasze postulaty, wszystkich środowiska medycznych - mówi liderka protestu Ewa Obuchowska. Na pytanie, jaki według niej byłby wynik referendum odpowiada: Myślę, że każdy obywatel Polski chciałby, aby podatki były obniżone. Społeczeństwo jest mądre i podejmie – jeśli zajdzie potrzeba – dobrą decyzję. Obuchowska dodaje, że związek musi zapoznać się ze szczegółami tej inicjatywy. Wtedy będzie oficjalne stanowisko.

Zdaniem pielęgniarek premier gra nieczysto: Gra na zwłokę. Chce postawić na swoim. Myśli, że po kilku dniach protest się rozsypie, że my się poddamy. Grubo się myli.

Pomysł premiera na razie jest mglisty i wygląda na zabieg taktyczny. Jarosław Kaczyński tłumaczy, że żądania środowisk medycznych mogą zrujnować budżet i aby je spełnić jest tylko jeden sposób – podwyższenie podatków. Chce to zrobić rękami obywateli.

Na razie nie wiadomo, o co premier chce pytać społeczeństwo, jak chce podnieść podatki i komu. Mówi, że bogatym, choć zaraz najprostszą metodę wyklucza: Nie sądzę, żeby to było podwyższenie górnej stawki, bo to okazywało się już niejeden raz nieefektywne. Podwyższono stawkę i wcale nie było więcej pieniędzy z tego powodu. Nie wiadomo też kiedy referendum miałoby się odbyć. W czasie wakacji frekwencja byłaby znikoma i głosowanie mogło by być nieważne.

W poszukiwaniu brakujących pieniędzy

Czy faktycznie tylko podniesienie podatków to lekarstwo na deficyt w służbę zdrowia? Gdzie można znaleźć brakujące pieniądze ?

Przede wszystkim w przepastnych i niestety dziurawych kieszeniach administracji publicznej. Kolejne miejsca, które wskazują ekonomiści to nadal niezreformowana Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego oraz bardzo kosztowne przywileje poszczególnych grup zawodowych, choćby wcześniejsze emerytury. Takich przykładów jest o wiele więcej. Zdaniem eksperta gospodarczego Roberta Gwiazdowskiego, jeżeli znajdą się dodatkowe, jakiekolwiek pieniądze, to rząd i tak je zmarnuje: Tak jak wlewanie wody do dziurowanej balii. Ona stamtąd wycieknie. Dlatego te janosikowe ruchy premiera „zabrać bogatym i rozdać innym” wśród ekonomistów zbierają najgorsze oceny.