Prawo i Sprawiedliwość doradza rządowi, jak rozwiązać problem z unijną dyrektywą o skróceniu czasu pracy lekarzy do 48 godzin tygodniowo. Bruksela nie zgodziła się na odłożenie wprowadzenia tych przepisów o rok. Jeżeli władze się do tego nie dostosują, Polsce grożą wielomilionowe kary. Jeżeli nowe regulacje zostaną wprowadzone, nie będzie miał nas kto leczyć.
Zgodnie z PiS-owskim pomysłem w przyszłorocznym budżecie jest możliwość przesunięcia czterech miliardów złotych z funduszu pracy do Narodowego Funduszu Zdrowia - ustalił reporter RMF FM.
Zdaniem byłego prezesa NFZ-u Andrzeja Sośnierza taka kwota rozwiązałyby istniejący problem. Pieniędzmi z funduszu pracy można by, według niego, opłacać dodatkowe godziny pracy lekarzy. Te pieniądze z pewnością wystarczyłyby na pokrycie tych roszczeń dyżurowych - z górką licząc dwa miliardy złotych, a fundusz pracy miał zasilić fundusz zdrowia o cztery miliardy złotych - czyli spokojnie te i inne problemy można byłoby rozwiązać.
Sośnierz dodaje, że dzięki środkom z funduszu pracy można by także rozwiązać problem roszczeń wynikająch z ustawy 203 - zamiast przegrywać kolejne procesy przed sądami - iść na ugodę z pielęgniarkami, płacąc przy okazji mniej. Były prezes NFZ-u nie rozumie, dlaczego nowa minister nie chce skorzystać z tych pieniędzy i woli oszczędzać środki z tego roku - na przyszły. To błąd, bo pieniądze z funduszu pracy, jeśli ustawa zostałaby szybko uchwalona będą do wzięcia od lutego, marca, a te oszczędzane - dopiero w połowie roku.
Nie rozumiem, dlaczego się z tego nie korzysta. Te pieniądze pozwoliłyby rozwiązać wszystkie problemy przewidywane w przyszłym roku - dziwi się Sośnierz. Minister Kopacz nie mówi ostatecznie „nie”, czeka na bilans z NFZ-u i liczy, że wpływy będą wyższe, z powodu naszych wyższych zarobków.