Ratownicy nad Bałtykiem apelują do wypoczywających, by nie ignorowali koloru flag informujących, czy można wchodzić do wody. Ostrzegają m.in. przed falą przybojową, która jest w stanie porwać nawet silną i doskonale pływającą osobę.
Sezon wakacyjny nad polskim morzem jest w pełni. Niestety to czas, gdy znad Bałtyku dochodzą też niepokojące informacje. Dziś niebezpieczna fala porwała osobę wypoczywającą w Jantarze. Na pomoc ruszyli plażowicze - kilku z nich też zostało zabranych przez morze. Ostatecznie cztery osoby wyciągnięto z wody - dwie w ciężkim stanie trafiły do szpitali. Podobną akcję ratownicy przeprowadzili w Stegnie.
Ratownicy podkreślają, że w na plaży w Jantarze od rana wisiała czerwona flaga, która oznacza jedno - zakaz kąpieli.
O to, by zwracać na kolor flag przy morzu ratownicy proszą niezmiennie - to może uratować nasze zdrowie i życie. Tylko biała pozwala na kąpiel. Czerwona jest wywieszana z wielu powodów: gdy woda jest zbyt zimna (poniżej 14 stopni C), widoczność jest ograniczona (poniżej 50 m), wiatr jest zbyt silny (powyżej 5 w skali Beauforta), a także gdy są zbyt wysokie fale, silne prądy wsteczne, występuje skażenie wody lub trwa akcja ratownicza. Czerwona flaga zawsze oznacza bezwzględny zakaz wchodzenia do wody.
Te czerwone flagi mówią o tym, że my, jako ratownicy, nie jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwa wszystkim, którzy są na obszarze, za który odpowiadamy. To znaczy, że okoliczności, warunki zewnętrzne mogą być bardziej skomplikowane, niż procedury i narzędzia, które mamy w dyspozycji. Jeżeli sobie wyobrazimy zbyt wysoką falę, zbyt szybko płynącą wodę, zbyt mało przejrzyste powietrze lub też zbyt mało przejrzystą wodę albo też temperaturę tej wody, to są czynniki, które mogą spowodować, że my nie wykonamy roboty, która do nas na co dzień należy i z którą w normalnych warunkach radzimy sobie doskonale - mówi w rozmowie z radiem RMF24 Marcin Siwek, ekspert ratownictwa wodnego.
Nad Bałtykiem można też zaobserwować flagi błękitne. Plaże znakują takimi flagami pracownicy Fundacji na rzecz Edukacji Ekologicznej, gdy dane miejsce spełnia wysokie standardy. To więc znak, że odpoczywamy na czystej plaży, z wysoką jakością obsługi turystycznej. Jeśli tylko w pobliżu nie ma czerwonej flagi - śmiało możemy wchodzić do wody.
Fala przybojowa - nazywana również prądem wstecznym - stanowi śmiertelne zagrożenie dla wypoczywających nad morzem. To bezwzględny żywioł. Gdy się pojawia, niemożliwe jest prowadzenie akcji ratunkowej i poszukiwawczej.
Cofka występuje przy silniejszych wiatrach. Nazwa bierze się stąd, że fale wylewają się na brzeg dalej niż zwykle, a następnie - gwałtownie się cofają. Jednocześnie w zawrotnym tempie porywają ze sobą w głąb morza wszystko, co znajduje się w ich zasięgu.
Przybój występuje przy silniejszych wiatrach, w miejscach, w których przy brzegu są rozległe wypłycenia, tak zwane rewy. To na nich fala gwałtownie nabiera wysokości, a potem szybko załamuje się wdzierając się w głąb plaży, w zawrotnym tempie wraca z dużą siłą, mogą przewrócić i pociągnąć ze sobą osoby stojące lub kąpiące się nawet przy brzegu. Cofające się woda przechodząc przez rewę nabiera prędkości, tworzy się w ten sposób tak zwany prąd wsteczny, który z dużą siłą ciągnie ze sobą wszystko - także człowieka, jeśli ten akurat znajdzie się w niefortunnym miejscu.
Jak się zachować, gdy fala przybojowa nas porwie? Pierwsza i najtrudniejsza zasada to: nie wpadać w panikę. Lepiej dać ponieść się wodzie - w przeciwnym razie stracimy siły i szanse na przeżycie. Należy przeczekać aż prąd się uspokoi i następnie spróbować płynąć równolegle do brzegu.
Należy dać się ponieść fali. Nawet jeśli ona nas wynosi w nieoczekiwanym przez nas kierunku, to kupujemy sobie czas na to, żeby w pewnym momencie - kiedy nas strumień wody "wypluje", czyli wyrzuci na boki w stronę wody stojącej - podjąć decyzję, w którą stronę będziemy się ewakuować. Poza tym służby ratownicze czy inne osoby, które zechcą nas wesprzeć, mają czas na to, żeby nas dopaść i pomóc nam wrócić, a nie nas szukać. Największym naszym problemem jest, jeżeli nasza akcja ratownicza zamienia się w akcję poszukiwawczą... - mówi Marcin Siwek, ekspert ratownictwa wodnego.