W akcji wydobycia osób uwiezionych w zawalonej hali uczestniczą także ratownicy górscy. Goprowcy porównują zaistniałą sytuację do lawiny dyskowej. Oznacza to, że w zwalisku powinno być dużo powietrza.
Ratownik: To przypomina lawinę dyskową. Minus jest taki, że jeśli ktoś został przywalony tym ciężarem śniegu i rusztowania, to w zależności od tego jaka to jest siła, może mieć poważny uraz. Plus jest taki, że pomiędzy tym zawaliskiem jest dużo powietrza.
Marek Balawajder: Są szczeliny, gdzie można się ukryć?
Ratownik: Są szczeliny, gdzie można się ukryć. Tam, gdzie dochodzi powietrze. A nawet jeżeli nie dochodzi, to jest go na tyle, że można spokojnie kilka, a nawet kilkanaście godzin przeżyć i poczekać.
Marek Balawajder: Początkowo ta akcja wyglądała tak, że ratownicy próbowali docierać z dwóch różnych miejsc. Teraz idą praktycznie z każdego.
Ratownik: Jest kilkanaście miejsc już teraz, w których grupy ratowników próbują dokopać się do poszkodowanych. Teraz jak przechodziłem, to widziałem ratowników, którzy nagle w miejscu zaczęli w śniegu kopać - widocznie coś usłyszeli. Coraz więcej jest takich grup. Nie ma tam osoby bezczynnej - cały czas ktoś coś robi.
Marek Balawajder: Pan kiedyś brał udział w podobnej akcji ratunkowej. Jak to długo może potrwać, bo mówimy o zwałach metalu, stali, gruzu i śniegu?
Ratownik: Osoba pod tego typu zawaliskiem może przetrwać 8-10 godzin. Są takie przypadki, że po tak długim czasie osoby wychodziły z tego żywe.
Marek Balawajder: Żeby się tutaj przekopać, potrzeba całą noc?
Ratownik: Głębokość to 3-5 metrów, niestety gruzu jest ogrom. To mniej więcej boisko do piłki nożnej. Trzeba w wielu miejscach dziury wykopać, by dojść do tych ludzi. To nie jest mały teren, a głęboki. Mnóstwo ludzi jest potrzebnych.
Tomasz Maszczyk: Oni dają znać, że są akurat w tych miejscach zakopani?
Ratownik: I tak, i nie. Jeśli dają nam znać, to tam kopiemy. Jeżeli akurat wykopaliśmy kogoś i nikt nam nic nie mówi, to zaczynamy kopać gdzie indziej. Tak wszyscy reagują, by jak najszybciej do poszkodowanych się dostać.
Tomasz Maszczyk: Są osoby, które wiedzą, gdzie są ludzie zakopani?
Ratownik: Są takie osoby i właśnie tam, gdzie wskażą w pierwszej kolejności się kopie. Na szczęśćie jest bardzo dużo ludzi, którzy chcą pomóc: straż, policja, ratownicy górscy, ratownicy medyczni, lekarze.
Tomasz Maszczyk: Czy dźwięk tych wszystkich ciężkich sprzętów nie utrudnia akcji ratunkowej?
Ratownik: Na pewno nie - dzięki tym dźwiękom szybciej dostajemy się tam. Nie piłujemy w miejscach, gdzie może być człowiek. Po prostu słyszymy się z tą daną osobą i obok niego staramy się dotrzeć.
Tomasz Maszczyk: Jeszcze raz pytanie o tą morderczą temperaturę: w tej chwili mamy -15, -16 stopni w Katowicach. Osoba ranna - ile przy takiej temperaturze może wytrzymać?
Ratownik: Wszystko zależy od tego, jak wielki odniósł uraz. Może to być kilka lub kilkanaście godzin. Staramy się dotrzeć jak najszybciej. Co chwilę wyciągane są żywe osoby.