Polsko-białoruską granicę przejechało w niedzielę kilku uczestników rajdu "Nocnych Wilków" z Moskwy do Berlina. W Terespolu czekała na nich grupa motocyklistów z Polski, Rosji, Słowacji i Niemiec. Razem wyruszyli następnie do Warszawy, gdzie złożyli kwiaty przy Grobie Nieznanego Żołnierza i na cmentarzu żołnierzy radzieckich przy ul. Żwirki i Wigury. "Nocne Wilki" to nacjonalistyczny klub motocyklowy, zaprzyjaźniony z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Celem rajdu "Drogi Zwycięstwa" jest upamiętnienie 72. rocznicy zwycięstwa w II wojnie światowej nad III Rzeszą.
Polsko-białoruską granicę przejechali w niedzielę Polak, Słowak i czterej Niemcy, jadący z Moskwy. W Terespolu czekało na nich około 60 motocyklistów z Polski, Rosji, Słowacji i Niemiec. Razem wyruszyli do Warszawy.
Inni, rosyjscy, członkowie klubu "Nocne Wilki" mają dołączyć do tej grupy później, w innym miejscu.
W tym roku bracia Rosjanie nie przyjeżdżali tu na granicę, nie chcieliśmy tracić czasu, byłoby podobnie jak w ubiegłym roku. Nasz cel zostanie osiągnięty, dojedziemy do Berlina, będziemy tam wszyscy w komplecie 9 maja. Rosjanie dołączą - nie mogę powiedzieć, gdzie to nastąpi - informował w niedzielę prezydent polskiego oddziału "Nocnych Wilków" Dariusz Kaczmarczyk.
Podkreślił, że rajd ma pokojowy charakter. Jechaliśmy przez całą Rosję, byliśmy na cmentarzu polskich oficerów w Katyniu, była tam oficjalna ceremonia, dużo osób, Rosjanie pięknie to przygotowali. Byliśmy na wielu cmentarzach, gdzie są pochowani żołnierze radzieccy. Chcemy upamiętnić bohaterów, którzy oddali życie po to, żebyśmy my mogli żyć w pokoju - zaznaczył.
My Polacy musimy o tym pamiętać, że myśmy wspólnie z Rosjanami szli na Berlin. Były to dwie potężne armie: I i II Armia Wojska Polskiego. I to jest nasze wspólne zwycięstwo, nie tylko Rosjan. Z tego powodu ja też jadę w tym rajdzie - stwierdził Kaczmarczyk.
W niedzielę po polskiej stronie przejścia w Terespolu na "Nocne Wilki" czekała kilkudziesięcioosobowa grupa motocyklistów, którzy przyłączyli się do rajdu. Są tu ludzie z Polski, Czech, Słowacji, Niemiec, członkowie naszego klubu i przyjaciele "Nocnych Wilków" - relacjonował w rozmowie z Polską Agencją Prasową Rosjanin Gienadij Szejdiakow.
On sam, jak opowiadał, przyjechał z Moskwy do Warszawy pociągiem, a w Polsce pożyczył motocykl.
Mój dziadek zginął w 1944 roku pod Budapesztem. Dwa lata szukałem w archiwach, żeby ustalić miejsce jego pochówku. Leży w zbiorowej mogile, jadę tam, aby zostawić na jego grobie tabliczkę z jego nazwiskiem, bo do dziś jej nie ma - podkreślił Szejdiakow.
My nie uprawiamy żadnej polityki, jedziemy, żeby oddać hołd poległym w czasie II wojny światowej. Byliśmy w Katyniu, żeby uczcić pamięć pomordowanych tam Polaków. To straszne, że oni tam zostali rozstrzelani. Jednak wojna dawno minęła, pora się pogodzić, żyć w przyjaźni - mówił.
Z Warszawy motocykliści mają jechać do Wrocławia i Oświęcimia, a dalej przez Słowację, Węgry, Czechy i Austrię do Niemiec.
W ubiegłym roku polskie władze odmówiły "Nocnym Wilkom" zgody na wjazd do Polski, uzasadniając decyzję względami bezpieczeństwa. Również w kwietniu 2015 roku członkowie klubu nie zostali wpuszczeni do naszego kraju, a polski MSZ uzasadniał wówczas, że powodem był brak niezbędnych informacji dotyczących pobytu grupy w Polsce, które - jak wyjaśniano - potrzebne były do zapewnienia uczestnikom rajdu należytego bezpieczeństwa i odpowiedniej organizacji przedsięwzięcia.
(e)