Rezolucja Parlamentu Europejskiego o Polsce jest świadectwem prawdy, mówi w sposób obiektywny o tym, co się dzieje w Polsce - ocenił były minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski z PO. Jak dodał, to sygnał dla PiS, żeby się opamiętał i wycofał z niektórych decyzji. Europosłowie Platformy podkreślali natomiast po głosowaniu, że rezolucję uchwalili przyjaciele Polski na Zachodzie, a przeciw niej były ugrupowania niekiedy wprost finansowane przez Władimira Putina. Ich zdaniem, rząd PiS chce wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej.

REKLAMA

Parlament Europejski przyjął w środę zdecydowaną większością głosów rezolucję o sytuacji w Polsce. Oświadczył w niej, że jest poważnie zaniepokojony tym, że faktyczny paraliż TK w Polsce zagraża demokracji, prawom człowieka i praworządności. Eurodeputowani wezwali polski rząd do "przestrzegania, opublikowania i pełnego oraz bezzwłocznego wykonania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego" z 9 marca (Trybunał uznał w nim m.in., że kilkanaście zapisów PiS-owskiej nowelizacji ustawy o TK jest niezgodnych z konstytucją), a także wezwali do wykonania orzeczeń TK z grudnia 2015 roku.

Parlament Europejski jest parlamentem również Polski, nic dziwnego, że nasi partnerzy są zaniepokojeni tym, co się dzieje w Polsce. Ta rezolucja jest świadectwem prawdy, mówi w sposób obiektywny o tym, co się w Polsce dzieje. My nie boimy się i nigdy nie będziemy się bać głosować za prawdą - powiedział dziennikarzom w Sejmie Rafał Trzaskowski.

Nie zgodził się z opiniami europosłów PiS, według których rezolucja PE jest "szkodliwa i absurdalna". To nie jest rezolucja absurdalna, ona w sposób bardzo wyważony zdaje relację i daje świadectwo tego, co dzieje się w Polsce. Rezolucja jest sygnałem dla PiS, żeby się opamiętał i wycofał ze swoich niektórych decyzji - zaznaczył.

Poseł PO przypomniał, że podobne rezolucje PE były uchwalane w sprawie Węgier. (Premier Węgier) Viktor Orban wycofywał się ze swoich niektórych decyzji, wchodził w poważny dialog z Unią Europejską, natomiast Prawo i Sprawiedliwość idzie na ścianę, nie chce podjąć żadnego dialogu - podkreślił.

Trzaskowski ocenił również, że takie stanowisko PiS będzie wiązało się z istotnymi kosztami dla tej partii. PiS się marginalizuje na scenie europejskiej i bardzo trudno będzie mu zabiegać o polskie interesy - przekonywał.

PiS w europarlamencie i UE poszukał sobie sojuszników wśród najgorszych i najbardziej zapiekłych eurosceptyków, wśród ludzi, którzy są najlepszymi przyjaciółmi Putina i którzy są przez niego finansowani. Ciekawe, czy PiS w takim gronie będzie w stanie zawalczyć chociaż o jeden ważny interes dla Polski na arenie międzynarodowej - mówił.

Pytany, czy rezolucja PE zaszkodzi wizerunkowi Polski, Trzaskowski powiedział: Mnie wizerunek Polski nie interesuje, mnie interesuje zabieganie o polskie interesy, a PiS w towarzystwie najgorszych eurosceptyków nie będzie mógł o te interesy skutecznie zabiegać i my będziemy musieli przejąć na siebie ten obowiązek.

Trzaskowski stwierdził, że PiS powinien na poważnie wejść w dialog z Komisją Europejską i Komisją Wenecką, ale - jak równocześnie zauważył - prezes PiS Jarosław Kaczyński daje jasne sygnały, że takiego dialogu na poważnie nie ma i nie będzie.

Europosłowie PO: Rezolucję uchwalili przyjaciele Polski

Do osoby prezydenta Rosji Władimira Putina odwoływał się również europoseł Platformy Janusz Lewandowski, który po głosowaniu komentował, że za rezolucją głosowali "przyjaciele demokracji w Polsce" na Zachodzie, a oklaski dla premier Szydło pochodziły od ugrupowań, które "niekiedy wprost są finansowane przez Putina".

To jest miara ryzyka, również też ślepej uliczki, w którą wprowadza nas polityka zagraniczna i polityka wewnętrzna rządów PiS. (...) To ryzyko dla przyszłych pokoleń Polaków - mówił.

Dzisiejszy głos PE mówi sam za siebie, jest świadectwem zagrożeń, jakie niosą rządy PiS-u dla Polski i jest świadectwem całkowitego fiaska wizyty premier Szydło w Parlamencie Europejskim. Zaledwie kilka miesięcy wystarczyło, żeby kraj, który był stawiany jako wzór dla innych krajów, (...) zamienił się w kłopot dla Unii Europejskiej i problem dla samych Polaków - ocenił Lewandowski.

Jak podkreślił, "dzisiaj miażdżąca większość z różnych kolorów politycznych, ludzi wybranych w 28 krajach UE, powiedziała wprost, że źle się dzieje z Polską pod rządami PiS-u, że nadużycia władzy to jest zagrożenie demokracji".

Ponadto, zdaniem Lewandowskiego, głosowanie w PE oznacza również, że "rachunek" za działania PiS "zapłaci cała Polska".

Europoseł oskarżył również premier Beatę Szydło o "mydlenie oczu" ws. demokracji w Polsce. Jak mówił, Szydło "zadowoliła się oklaskami przeciwników UE".

Komentował także, że wrogowie Polski, którzy uważali, że Polska za bardzo urosła w znaczenie na europejskim forum, teraz "zacierają ręce".

Pytany o zastrzeżenia polityków PiS, zdaniem których to europosłowie PO skłonili swoich kolegów z frakcji do poparcia takiego stanowiska, Janusz Lewandowski odparł, że "głos PE był oparty na solidnym gruncie opinii Komisji Weneckiej".

Zaznaczył również, że klucz do rozwiązania problemu jest w kraju, a zależy to od opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Jeżeli PiS spowodował bałagan konstytucyjny w kraju, to jest odpowiedzialny za wyprowadzenie nas z tego bałaganu i izolacji międzynarodowej - stwierdził.

Jak podkreślała natomiast europosłanka PO Róża Thun, głosowanie w PE było głosem za silną Polską w UE wbrew intencjom rządu Beaty Szydło.

To jest niezwykle niepokojące, że mamy rząd, który chce nas wyprowadzić z UE - powiedziała.

Zaznaczyła również, że europosłowie z innych krajów zdają sobie sprawę, że w Polsce jest "mnóstwo demokratów".

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

(edbie)