"De facto każde studia, które trwają dwa semestry i mają 160 godzin zajęć, również online, można sobie nazwać studiami MBA. Jeżeli nikt nie zdefiniował, co to znaczy 'studia MBA', to rzeczywiście prowadzi to do patologii" - powiedział na antenie internetowego Radia RMF24 dr hab. Rafał Mrówka.
Kierownik programu Executive MBA w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie w rozmowie z Krzysztofem Urbaniakiem na antenie internetowego Radia RMF24 mówił na temat studiów MBA i dyplomów ich ukończenia w związku z aferą w Collegium Humanum.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali kolejne osoby związane ze sprawą wydawania lub sprzedawania przez uczelnię dyplomów ukończenia studiów na kierunku MBA bez ich rzeczywistego odbycia. Zarzuty postawiono już m.in. prezydentowi Wrocławia Jackowi Sutrykowi, który posiada dyplom ukończenia tej uczelni.
Dr hab. Rafał Mrówka krytycznie odnosi się do programu MBA w Collegium Humanum. Tylko nazwa ma cokolwiek wspólnego z prawdziwymi studiami MBA. To jest zbyt duży wysiłek, zbyt prestiżowe doświadczenie edukacyjne, żeby można je porównywać z takimi patologicznymi sytuacjami, jak ta z Collegium Humanum - zaznacza.
Studia o kierunku Master of Business Administration (MBA) są studiami podyplomowymi dla osób posiadających już doświadczanie na stanowiskach zarządzających oraz odpowiednią wiedzę i wykształcenie. Ich ukończenie jest przepustką do rozwoju kariery na stanowiskach menadżerskich. Zgodnie z przepisami, umożliwiają one także kandydowanie na stanowiska w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa bez egzaminów.
Według dr hab. Rała Mrówki studia te nie są tanie, bo kosztują minimum 30-40 tys. zł, a w innych państwach potrafią być jeszcze droższe. Są prowadzone przez ekspertów i wymagają od studenta sporego zaangażowania nie tylko w czasie zajęć, ale również samodzielnego, np. częstych wyjazdów zagranicznych.
Wszystko po to, żeby rzeczywiście doprowadzić u siebie do takiego transformującego doświadczenia, kiedy pojawią się pewne skojarzenia, pomysły, które pozwolą im rzeczywiście doprowadzić do zupełnie nowego rozwoju kariery - wyjaśnia gość internetowego Radia RMF24.
To nie są studia dla polityków i ja nie widzę większego sensu robienia takich studiów, jeżeli ktoś chce realizować karierę polityczną - stwierdził dr hab. Rafał Mrówka.
Jedynym aspektem, dla którego politycy chcą uzyskać dyplom ukończenia studiów MBA, jest możliwość zajmowania stanowisk w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa bez wcześniejszego przystępowania do egzaminów. Według rozmówcy Krzysztofa Urbaniaka jest to jednak o wiele trudniejsze rozwiązanie, niż przystąpienie do jednego egzaminu.
Chyba że rzeczywiście politycy uznali, iż studia MBA można zrobić jakoś trochę na skróty, nie zdobywając tej trudnej wiedzy, nie poświęcając na to 500, 700 godzin, ale wtedy MBA to jest patologia - stwierdził profesor.
W ustawie określającej zasady zarządzania mieniem państwowym z 2016 r. pojawił się zapis, który mówi, że osoba posiadająca dyplom ukończenia studiów MBA może zasiadać w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa.
Dr hab. Rafał Mrówka zaznacza, że jeśli takie studia zostałyby przez daną osobę w pełni zrealizowane i faktycznie ukończone, to możliwe byłoby zwolnienie z egzaminu tak samo, jak doktorów nauk ekonomicznych czy doktorów prawa.
Problem polega na tym, że w polskim systemie prawnym jedyne miejsce, gdzie pojawia się nazwa MBA, to jest właśnie ta nieszczęsna ustawa i ten lapidarny zapis - wyjaśnia.
Nawet dzisiaj prowadziłem rozmowę rekrutacyjną do programu MBA z kandydatem, który już działał w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa, bo zdał egzamin w 2015 roku. On nie przychodzi do mnie po to, żeby go zwolnić z jakiegoś kolejnego egzaminu, którego już nie ma, tylko on przychodzi po to, żeby się czegoś nowego nauczyć - wspomina ekspert.
Opracowanie: Bernadetta Skoś.