Prokuratura zbada, czy w schronisku dla zwierząt w Raciborzu głodzono psy. Wrocławskie Towarzystwo Opieki nad zwierzętami nie ma co do tego wątpliwości. „Około 50 psów było skrajnie wygłodzonych, a 50 kolejnych wychudzonych. Wiemy to, bo nie tylko je oglądaliśmy, ale też i dotykaliśmy tych zwierząt” – przekonuje jeden z działaczy w rozmowie z reporterem RMF FM.
Pojechaliśmy do Raciborza na kontrolę, bo trafia tam sporo psów z Dolnego Śląska. Udawaliśmy osoby, które chcą obejrzeć i adoptować psy. Przeżyliśmy szok - mówi naszemu reporterowi Mateusz Czmiel z wrocławskiego Towarzystwa. Jeden ze skrajnie wyczerpanych psów niedługo po tej wizycie padł. Lekarz weterynarii stwierdził, że zwierzę ważyło prawie 3 razy mniej niż powinno - wyjaśnia.
Po powrocie do Wrocławia członkowie towarzystwa przygotowali doniesienie do prokuratury. Zostanie ono wysłane najprawdopodobniej jutro. Znajdzie się w nim szereg niezwykle krytycznych uwag. Naszym zdaniem kierownik schroniska odpowiada za to, co stało się tam ze zwierzętami. Ponadto powiatowy lekarz weterynarii nie kontrolował tego miejsca. Dyżurujący w schronisku lekarz też niewłaściwie opiekował się zwierzętami. Wreszcie kontrola urzędu miejskiego nad schroniskiem była niewłaściwa. O tym wszystkim piszemy w doniesieniu do prokuratury - wylicza w rozmowie z Marcinem Buczkiem Mateusz Czmiel.
Raciborskie schronisko jest prowadzone przez przedsiębiorstwo komunalne, które co miesiąc dostaje z miejskiej kasy niewiele ponad 20 tys. złotych. Dostajemy comiesięczne raporty na temat schroniska i jego funkcjonowania. Do tej pory nie stwierdziliśmy żadnych nieprawidłowości - mówi Anita Tyszkiewicz-Zimałka, rzecznik urzędu miasta w Raciborzu.