Chmura pyłu wulkanicznego dotarła nad Polskę, ale samoloty lądują i startują bez żadnych przeszkód. "Nie ma żadnego zagrożenia" - zapewnił dziennikarkę RMF FM Grzegorz Hlebowicz, rzecznik Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.
Jedynie w północo-zachodniej części przestrzeni powietrznej Polski znalazły się śladowe ilości pyłu wulkanicznego. Śladowe, czyli mniejsze niż 2 tys. mikrogramów w metrze sześciennym powietrza - tłumaczy Grzegorz Hlebowicz. I zapewnia, takie stężenie, zgodnie z normami międzynarodowymi, nie stanowi zagrożenia dla ruchu lotniczego.
Czerwonej strefy, czyli tej o największym stężeniu pyłu, w której zamyka się ruch lotniczy i która obecnie jest nad częścią północnych Niemiec, dziś się nie spodziewamy - podkreślił. Dodał, że zgodnie z prognozami stężenie pyłu osiągnęło już "apogeum".
Agencja poinformowała już przewoźników.
Nad ranem chmury pyłów pojawiły się nad częścią Niemiec. Z tego powodu tymczasowo zamknięto lotniska w Hamburgu i Bremie. Od 11 startować i lądować nie będą mogły samoloty w Berlinie. Wczoraj wstrzymano ruch lotniczy w części Norwegii. Opóźnione i odwołane były loty w stolicy Danii - Kopenhadze. Tysiące pasażerów utknęły na lotniskach w Szkocji.
Erupcja wulkanu Grimsvotn rozpoczęła się w sobotę. Dziś Islandia poinformowała, że pióropusz popiołów unoszący się nad wulkanem Grimsvotn zmniejszył, a erupcja powinna się zakończyć do końca weekendu.
W 2010 r. chmura pyłów po wybuchu islandzkiego wulkanu Eyjafjoell spowodowała anulowanie ponad 100 tys. lotów i uwięzienie na lotniskach milionów pasażerów.