Polscy przewoźnicy będą się starać o unijne rekompensaty za straty, których doznają przez to, że nie dostarczają towarów objętych rosyjskim embargiem. Będą to robić dopiero teraz, ponieważ drastycznie pogarsza się obsługa polskich transportowców na granicy z Rosją.
Nie możemy wykonywać naszej pracy - podkreśla szef Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce Jan Buczek. Kilka dni temu przewoźnik wiózł załadowane samochody z mięsem do odbiorcy w Mongolii i został cofnięty z granicy. Również nasze ministerstwo włączało się do interwencji, żeby zmienić nastawienie kontrolujących służb na granicy, ale bezskutecznie - dodaje.
Przewoźnicy oczekują, że zajmą się tym nasze władze. Liczą na możliwość zablokowania wydawania licencji nowym firmom transportowym oraz zatrzymania tranzytu przez Polskę towarów objętych embargiem dla Rosjan.
Kilka dni temu transportowcy alarmowali, że dostali kilka sygnałów o rosyjskich planach rozszerzenia embarga także na przewozy tranzytowe. To złamanie wszelkich porozumień - mówił wicepremier Janusz Piechociński i zapowiadał, że będzie interweniował w tej sprawie.
Już jest źle, a będzie jeszcze gorzej, bo spodziewamy się narastania problemu - mówił w środę w rozmowie z naszą reporterką Jan Buczek. Polski transport międzynarodowy, który dotychczas był wizytówką dobrej usługi zagranicznej, może wkrótce runąć i skutki tego mogą być straszliwe, dlatego że z transportu żyje ponad 2 miliony ludzi - dodał.
(MRod)