Przeładowane i niesprawne busy ciągle są zmorą polskich dróg. Wie o tym każdy dojeżdżający nimi do pracy czy szkoły. Po tekście Małgorzaty Steckiewicz - "Jedziesz do pracy busem. Pożegnaj się z rodziną" - na naszych stronach rozgorzała dyskusja. Otrzymaliśmy od Was mnóstwo e-maili.
Nasz reporter Maciej Pałahicki postanowił na własnej skórze sprawdzić, w jakich warunkach codziennie muszą podróżować pasażerowie busów. Jak przyznaje, minęły już wprawdzie czasy, kiedy turyści jadący do Morskiego Oka na zakręcie wypadali na drogę z drzwiami albo przez dziurę w podłodze obserwowali uciekający spod kół asfalt, ale wciąż zdarzają się drastyczne przypadki.
Tylko w ubiegłym tygodniu policja dwukrotnie zatrzymała busy, które wiozły nadprogramowych pasażerów. Pod Biskupcem w Warmińsko-Mazurskiem zatrzymano pojazd, w którym jechało 29 osób, a mogło tylko 9. W Lubrańcu w Kujawsko-Pomorskiem podczas kontroli "wpadł" kierowca busa, który zamiast 8 wiózł 17 pasażerów.
Dwa lata temu inspektorzy ITD z Nowego Targu odebrali siedem dowodów rejestracyjnych w 11 kontrolowanych busach w Zakopanem, a nałożyli 9 mandatów. W powiecie nowotarskim kontrolowali autobusy szkolne. We wszystkich siedmiu skontrolowanych autokarach stwierdzono usterki techniczne i wszystkim siedmiu kierowcom zatrzymano dowody rejestracyjne pojazdów, wycofując je z użytku.
Rok później okazało się, że jedenaście z dwunastu skontrolowanych pojazdów miało wpisaną w dowodzie rejestracyjnym wagę pojazdu znacznie niższą od rzeczywistej. Dzięki temu pojazdami mogły kierować osoby posiadające wyłącznie prawo jazdy kategorii B. Uprawnia ono do prowadzenia pojazdów, których masa własna nie przekracza 3,5 tony. Rekordzista miał wpisaną w dokumentach wagę niższą od rzeczywistej o dwie tony.
Niemal w tym samym czasie zakopiańscy policjanci zatrzymali sześć dowodów rejestracyjnych - podczas kolejnej kontroli busów w Zakopanem. Kar było by więcej, gdyby nie to, że większość kierowców busów... uciekła.
To tylko kilka faktów z ostatnich lat. Po Podhalu jeżdżą setki busów. Właściwie tylko na nich opiera się komunikacja lokalna i alternatywy nie ma. Kolej utrzymuje jedynie linię z Krakowa do Zakopanego. Do Czarnego Dunajca zlikwidowano lata temu, a z Chabówki do Nowego Sącza jest nieczynna. PKS-y także zostały zlikwidowane. Busy więc właściwie zmonopolizowały transport. Coraz więcej jest nowej generacji i w przyzwoitym stanie, ale wciąż zdarzają się takie, które w ogóle nie powinny wyjeżdżać już na drogi. Stare mercedesy, które dawno stały się pełnoletnie. Przerabiane dostawczaki, wiele razy łatane i składane do kupy. Większość tych pojazdów to ciężarówki przerobione na samochody osobowe. To przy tej okazji oszukiwano na wadze busów. Wpisywano znacznie niższą, niż rzeczywista, a hamulce i konstrukcja samochodów nie była przystosowana do tak dużych obciążeń. Stwarzało to realne zagrożenie na drodze. Miejmy nadzieję, że to już przeszłość, wiadomo, że wielu kierowców zmieniło stare, ciężkie fotele, na znacznie lżejsze.
Problemem pozostaje jednak przeładowanie busów i ryzykowna jazda kierowców. Nie tak dawno ITD zatrzymało na zakopiance kierowcę busa, który przewoził swych pasażerów z prędkością 140 km na godzinę. Tłumaczył, że szef kazał mu się spieszyć. Słynne są rajdy busów w sezonie turystycznym krętą drogą z Palenicy Białczańskiej, gdzie zaczyna się droga do Morskiego Oka. Kto szybciej przejedzie, będzie mógł więcej razy obrócić z turystami. Na dodatek kierowcy ładują do samochodów znacznie więcej pasażerów, niż to dopuszczalne. W razie wypadku ci, którzy stoją między siedzeniami nie mają właściwie żadnych szans na uratowanie się. Niestety od zdrowego rozsądku często ważniejszy jest zysk. Ostatnio coraz więcej sygnałów o przeładowanych busach dociera do nas z okolic Rabki Zdroju w Małopolsce.
Rano w rejonie Dworca Głównego w Krakowie reporter RMF FM w ciągu zaledwie pół godziny doliczył się dziewięciu przepełnionych busów. Każdy z pojazdów przypominał puszkę z sardynkami. Pasażerowie stali na jednej nodze, przyklejeni do szyb, tak, że aż trudno było otworzyć drzwi. Był przepełniony. Masakra. Stałam cały czas przy drzwiach. Bardzo dużo ludzi. Wsiadłam, bo nie miałam innego wyjścia. Spieszę się do pracy - usłyszał Maciej Grzyb. Pasażerowie z którymi rozmawiał nasz reporter żalą się, że jazda przepełnionym busem to jedyny sposób, żeby dojechać do Krakowa. Dawniej były autobusy PKS i pociągi, ale przez oszczędności zawieszono wszystkie kursy.
Tylko w tym roku Inspekcja Transportu Drogowego wystawiła prawie trzy tysiące mandatów kierowcom przepełnionych busów. Inspektorzy zatrzymali również półtora tysiąca dowodów rejestracyjnych - mówi RMF FM Alvin Gajadhur z ITD. Jak podkreśla, codziennie zatrzymywane są busy z większą liczbą pasażerów niż dopuszczają to dokumenty pojazdu. Około 40 procent zważonych busów miało zaniżoną masę własną. Rekordziści mają zaniżoną masę własną o około półtorej tony. Skutkuje to przewożeniem około 20 nadmiarowych pasażerów - tłumaczy Gajadhur.
Na RMF24 i na naszym profilu na Facebooku czekamy na Wasze komentarze w tej sprawie. Czy i Wy każdego dnia stajecie przed wyborem: bezpieczeństwo czy dojazd na czas do pracy, szkoły? Czy naprawdę nie macie innego wyjścia i pracodawca zapewnia tylko taki transport? Czy nie ma innego sposobu, żeby wydostać się Waszej miejscowości? A Wy, Drodzy Przewoźnicy, nie boicie się, że igracie ze śmiercią i żonglujecie cudzym życiem? Czy jest na to sposób? A może nie jest tak źle?
Opiszcie Wasze doświadczenia. Prześlijcie zdjęcia z zatłoczonych busów. Adres fakty@rmf.fm do Waszej dyspozycji.
Zachęcamy Was także do lektury bloga naszej dziennikarki Małgorzaty Steckiewicz - "Jedziesz do pracy busem. Pożegnaj się z rodziną" - który stał się początkiem dyskusji o przepełnionych busach.