Przedstawicielki pielęgniarek i położnych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie pikietowały w poniedziałek przed siedzibą szpitala. Domagają się podniesienia zasadniczego wynagrodzenia nie o 1320 zł, a o 1500 zł. Ich zdaniem publiczne środki, przeznaczone na wzrost wynagrodzeń, są źle dysponowane. Dyrekcja jednak zapewnia, że wszystkie środki rozliczane są prawidłowo.
Pielęgniarki domagają się przede wszystkim wyrównania środków przekazanych przez NFZ na wzrost wynagrodzeń dla pielęgniarek i położnych. Ich zdaniem tzw. zębalowe i dodatki, czyli pochodne za prace np. w święta są zaniżone o 400 złotych. W części są rozdzielone, pozostałe pieniądze są nierozdzielone - Jolanta Doros ze Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Pracownice podkreśliły, że "prawidłowe rozliczanie środków pozwoliło w innych szpitalach podnieść wynagrodzenia zasadnicze nie tylko o minimalne 1200 zł, ale o ponad 1500 zł". Rozmowy, negocjacje niewiele efektów przynoszą. Od lutego jesteśmy w sporze zbiorowym, którego pierwszy etap (rokowania) zakończył się i przyniósł połowiczny sukces - zamiast wymaganego minimum 1200 zł pielęgniarki otrzymały 1320 zł - powiedziała pełnomocniczka związku zawodowego Ewa Wronikowska.
Dyrekcja twierdzi jednak, że dodatki wypłaca poprawianie. Jak zaznacza dyrektor szpitala - Marcin Jędrychowski, ministerstwo zdrowia wprowadziło niejasne regulacje.
Jak podkreślił, wzrost wynagrodzenia zasadniczego wiąże się ze wzrostem innych części tego wynagrodzenia, wynikających z powszechnie obowiązującego prawa.
Jak zauważa dyrektor, w szpitalu 1750 pielęgniarek jest reprezentowanych przez dwa związki zawodowe - podczas gdy jeden, reprezentowany przez niewielką grupę pikietuje w poniedziałek, to drugi podpisał porozumienie z dyrekcją że nie wnosi zastrzeżeń do tego, jak są dystrybuowane środki z NFZ.
Spór dotyczy sposobu rozliczania części środków otrzymanych z NFZ, które Szpital przekazał na wypłatę pochodnych od wzrostu wynagrodzenia (np. nagrody jubileuszowe, dodatki motywacyjne).
To nad czym dyskutujemy, to pochodna tego, że ministerstwo zdrowia wydało nieprawidłowe wytyczne w zakresie tego, które z tzw. pochodnych od wynagrodzeń powinny być brane jako możliwe do rozliczenia ze środków z NFZ. Spór toczy się o to, że my jako dyrekcja uznaliśmy, że to jest kwota ok. stu kilkudziesięciu zł, a panie oczekują że to będzie kwota ok. 300 zł - powiedział dyrektor placówki.
Na poniedziałkowej pikiecie przedstawicielki pielęgniarek i położnych poruszyły też kwestie związane z informowaniem ich o przenosinach szpitala do nowej siedziby (część oddziałów Szpitala Uniwersyteckiego zostanie w tym roku przeniesionych z centrum miasta do Prokocimia). Według informacji pikietujących dyrekcja szpitala nie przekazała im najważniejszych informacji o przeprowadzce i nie organizowała spotkań w tej sprawie.
Dyrektor szpitala zdementował te informacje podkreślając, że realizując inwestycję wartą 1,2 mld zł nie mógłby pozwolić, aby nie dopełniono obowiązku poinformowania pracowników o przeprowadzce. Jak zaznaczył, w ciągu ostatnich miesięcy odbyły się szkolenia związane z przeprowadzką i 2600 osób, w tym przedstawiciele pikietującego związku, podpisało się jako uczestnicy szkoleń.
Odnosząc się do kolejnych zarzutów dotyczących niezasadnego i niezgodnego z zakresem obowiązków zaangażowania personelu medycznego w czynności przenoszenia pacjentów do nowej siedziby Szpitala Uniwersyteckiego, dyrektor przypomniał, że opieka nad pacjentem podczas transportu, a także zabezpieczenie bieżącej dokumentacji medycznej jest podstawowym obowiązkiem każdego pracownika medycznego Szpitala i wynika z zakresu obowiązków, podpisywanego przez pracownika wraz z umową o pracę.