"SOS dla szpitali”, "nasze szpitale umierają powoli" - między innymi z takimi transparentami kierownicy i pracownicy szpitali z całej Polski protestowali przed Ministerstwem Zdrowia. Do demonstrantów wyszli przedstawiciele resortu.

REKLAMA

/ Michał Dukaczewski / RMF FM
/ Michał Dukaczewski / RMF FM
/ Michał Dukaczewski / RMF FM
/ Michał Dukaczewski / RMF FM
/ Michał Dukaczewski / RMF FM
/ Michał Dukaczewski / RMF FM
/ Michał Dukaczewski / RMF FM
/ Michał Dukaczewski / RMF FM
/ Michał Dukaczewski / RMF FM
/ Michał Dukaczewski / RMF FM

Protestujący domagali się zwiększenia finansowania świadczeń o 15 procent, a nie o 6 proc., jak proponuje minister zdrowia. Dodatkowo szef resortu oferuje zwiększenie wyceny tylko na niektórych oddziałach.

"Bez tego nasze szpitale są na skraju bankructwa. Tylko w ubiegłym roku zadłużyły się na 500-600 milionów złotych przez złą wycenę" - mówili dyrektorzy szpitali powiatowych.

Wartość procedur nie jest zmieniana od 10 lat. Tak dalej być nie może, to jest stan zawałowy, nie przedzawałowy tylko zawałowy - powiedział Bogumił Kurowski, dyrektor szpitala w Nowym Mieście Lubawskim. Co ciekawe, przed ministerstwem ramię w ramię stanęli menadżerowie szpitali i ich pracownicy.

Ci ostatni mówili, że dopóki szpitale będą walczyły o przetrwanie, wiele zawodów medycznych nie może liczyć na podwyżki. "Gdy wyciągamy rękę prosząc o podwyżki słyszymy, że szpital zaraz zostanie zlikwidowany" - mówią.

"Rozmowa na wielkich liczbach"

Do protestujących wyszli przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia, wśród nich był wiceminister Sławomir Gadomski.

"Prowadzimy dialog i dalej będziemy go prowadzić, musimy przeanalizować sytuacje, a to rozmowa na wielkich liczbach" - powiedział wiceszef resortu.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Wiceminister Zdrowia Sławomir Gadomski wyszedł do protestujących przed resortem

Po odebraniu petycji przedstawiciele ministerstwa zniknęli w budynku, a protestujący zostali, jak mówią, ciągle z niczym, bez gwarancji, że ministerstwo zwiększy finansowanie szpitali.

Albo ministerstwo zrozumie nasz krzyk rozpaczy i podejmie działania skuteczne, powodujące normalizację sytuacji i naprawę systemu, który się rozchwiał, zagraża bezpieczeństwu naszych pacjentów i nie budzi satysfakcji pracowników tego systemu, albo nie wyciągną z tego wniosku i szpitale będą umierać - powiedzieli naszemu reporterowi protestujący.