Kobieta, która zastrzeliła dwójkę wnuków i popełniła samobójstwo, najpewniej nie zostawiła żadnej wiadomości. Listu, o którym wspominał jej mąż, nie ma i prawdopodobnie w ogóle nie było - powiedział zastępca prokuratora okręgowego Warszawa-Praga Mariusz Piłat w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim. Prokuratura ustaliła okoliczności śmierci dzieci i przesłuchała ich matkę.
Prokuratura przestaje badać wątek wiadomości pożegnalnej rzekomo pozostawionej przez zabójczynię z Ząbek. O liście wspominał jej mąż, który prawdopodobnie źle zapamiętał tę sytuację. Jego żona często zostawiała mu zapisane na kartce informacje o codziennych sprawach do załatwienia: zakupach czy praniu. Mężczyzna prawdopodobnie pomylił sobie dni. Po tragedii zeznawał, że znalazł kartkę z informacjami, a następnie ją zgubił. Bezowocne okazały się poszukiwania listu w domu, samochodzie i lesie. Wszystko jednak wskazuje na to, że notatki dotyczyły innego dnia.
Prokuratorom udało się przesłuchać matkę zastrzelonych dzieci. Jednak zeznania nie przybliżyły śledczych do ustalenia przyczyn tragedii. Nie było żadnych problemów rodzinnych, dziadkowie pomagali w opiece nad upośledzonymi dziećmi.
Sekcja zwłok wykazała, że dzieci zginęły od strzału z przyłożenia.