W przyszłym tygodniu nurkowie, którzy współpracują z rodziną zaginionej w Poznaniu Ewy Tylman, wznowią poszukiwania w Warcie. Powód to m.in. zdjęcie wykonane w rzece. Zapis sonaru został co prawda wykonany w grudniu, ale teraz jego analiza wykazała, że w jednym miejscu mogło znajdować się ciało - mówi w rozmowie z reporterem RMF pełnomocnik rodziny zaginionej mecenas Mariusz Paplaczyk.
Adam Górczewski, RMF FM: Z punktu widzenia rodziny Ewy Tylman - jak wygląda wiedza o postępach w działaniach prokuratury?
Mariusz Paplaczyk: Złożyliśmy w zeszłym tygodniu wniosek o udostępnienie nam akt postępowania przygotowawczego. To jest kolejny wniosek, bo trzeba pamiętać, że postępowanie przygotowawcze - czyli śledztwo - ma być tak prowadzone, aby prawnie chronione były interesy pokrzywdzonych. To można realizować w bardzo prosty sposób, czyli poprzez dostęp do akt. Jeśli pokrzywdzony ma dostęp do akt, to może składać wnioski dowodowe.
Trudno, żeby składać wnioski dowodowe na ślepo, nie wiedząc jaka wersja śledcza jest lansowana w prokuraturze. Trudno składać wnioski, które mogą być na korzyść podejrzanego.
Jest to pewna strategia procesowa. A po drugie - elementarne poczucie sprawiedliwości, w znaczeniu realizacji uprawnień dla ludzi, którzy chcą wiedzieć co stało się z ich córką i siostrą. Zakładamy, że w aktach prokuratorskich będzie szersza informacja. Że pojawi się odtworzony przynajmniej przebieg ostatnich dni i godzin przed zdarzeniem, co może umożliwić rodzinie wprowadzenie dalszych wniosków dowodowych. My wiemy, że powoływane są dowody z opinii biegłego różnych specjalizacji, jak daktyloskopia czy informatyka, ale chcielibyśmy wspomóc prokuraturę w zakresie, w którym moglibyśmy poprosić o pomoc ekspertów, którzy pracują na lepszym sprzęcie czy mają lepsze techniki badawcze, ale musimy mieć wiedzę, co dotąd uzyskano. My nie chcemy prokuraturze przeszkadzać, chcemy ją wspierać, ale żeby to robić musimy mieć dostęp do akt.
Mam takie zapewnienie, że umożliwi się nam ten dostęp w nadchodzącym tygodniu. Będzie to oczywiście postęp z punktu widzenia naszej roli procesowej.
Natomiast sama sprawa - od kilku miesięcy trwają poszukiwania. Sposób i intensywność zależą od pory roku, środków i nakładów, którymi dysponują policja i rodzina, która zatrudnia np. płetwonurków. Trzeba pamiętać, że Warta to długa rzeka, o konkretnym nurcie. To nie są proste poszukiwania, to nie jest jezioro, mały zbiornik wodny. Do tego jeszcze upływ czasu. W tej chwili warunki pogodowe sprzyjają temu, żeby poszukiwania przybrały na sile. Tym bardziej, że odczytano zapis z sonaru z grudnia zeszłego roku, że na dnie może się znajdować ciało człowieka. Czy to jest Ewa Tylman - nie wiemy. Ale gdyby tak było, to ta wersja prokuratury się uprawdopodabnia w takim zakresie, że rzeczywiście Ewa Tylman miała się znaleźć w Warcie. Mielibyśmy do czynienia z tą wersją, już nie tylko jako hipotezą, ale faktem, że było to zdarzenie związane z jej śmiercią.
Natomiast dopóki poszukiwania tego nie potwierdzą, to rodzina będzie zawsze liczyła, że ich córka/siostra wróci. Po drugie, jeżeli chodzi o procesowy wzgląd na sprawę, to są takie postępowania, takie sprawy sądowe, kiedy jest zarzut zabójstwa, gdzie nie ma ciała, a mimo to sprawy się toczą.
To nie jest specjalna przeszkoda procesowa, ale nie ulega wątpliwości, że rodzina chciałaby zobaczyć Ewę żywą. A jeśli nie jest to możliwe i ona faktycznie nie żyje, to każdy to zrozumie, że rodzina chciałaby ją pochować.
Czy ta pogoda, która teraz jest, przyspieszy powrót nurków do poszukiwań w Warcie? I czy wpływ na miejsce poszukiwań będzie miał odczyt ze zdjęć z sonaru?
Pogoda sprzyja temu, żeby płetwonurkowie mogli kolejny raz dokonać przeszukania w obszarach, w których być może ciało mogło się przemieścić.
Być może będzie możliwe ustalenie potencjalnych miejsc, gdzie ono mogło się zahaczyć, podczepić lub też wyznaczenie nowych obszarów poszukiwań. To jest naprawdę bardzo trudne, także ze względu na upływ czasu i na to, że możemy sobie wyobrazić jaką drogę pokonuje ciało, czy przedmiot, w rzece, która płynie non stop. W związku z tym od jesieni pokonało już znaczną odległość od Poznania.
Czy wniosek do prokuratury świadczy o tym, że współpraca między rodziną a prokuraturą nie jest taka, jakiej chciałaby rodzina Ewy Tylman?
Prokuratura początkowo brak dostępu do akt uzasadniała dobrem śledztwa w zakresie tych innych czynności, które nastąpiły. Chciała to postępowanie karne chronić. Ja oczywiście rozumiem takie zachowanie prokuratury, w którym interes śledztwa jest najważniejszy, ale zawsze zastanawiałem się czy nie było innego sposobu - choćby w kancelarii tajnej, po zastrzeżeniu pewnych protokołów, można było udostępnić część tych materiałów rodzinie. Jeśli teraz to nastąpi, to jest to dobry sygnał. Wcześniej ten kontakt był, jeśli chodzi o spotkania z prokuraturą i policją, więc po pewnym czasie - mam nadzieję - organy ścigania zaczęły wykazywać pewną wrażliwość w zakresie tych prawnie chronionych interesów pokrzywdzonych, które powinny być realizowane.
Blisko pół roku minęło od zaginięcia Ewy Tylman. Jak rodzina i jej pełnomocnik oceniają działania prokuratury?
Po liczbie postanowień dowodowych, które otrzymujemy, trzeba powiedzieć, że prokuratura czyni wszelkie wysiłki, by wyjaśnić tę sprawę. Nie znamy jednak efektów tych czynności dowodowych, nie wiemy na ile jest to materiał obciążający oskarżonego, na ile prokuratur będzie w stanie wykazać przed sądem, że ma materiał na oskarżenie podejrzanego o zbrodnię zabójstwa z zamiarem ewentualnym, na ile ta wersja, która była przedstawiana przy okazji stosowania tymczasowego aresztowania, z uprawdopodobnienia przerodzi się w pewność. Tego nie wiemy. Natomiast po liczbie czynności widzimy, że zakres działań jest szeroki. Nie znamy jednak ustaleń.