Dwóch lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 200 tysięcy złotych grzywny oraz przepadku kwot z łapówek i obciążenia kosztami procesu - takiej kary zażądał prokurator dla oskarżonego o korupcję i mobbing dr. Mirosława G., byłego ordynatora kardiochirurgii szpitala MSWiA. Jutro głos ma zabrać sam oskarżony.
Wyrok w procesie Mirosława G. poznamy najwcześniej jutro, choć bardziej prawdopodobne jest, że dopiero za kilka dni. Ta sprawa nie jest typowa - zanim w sądzie złożono akt oskarżenia, ferowano w niej wyroki; robili to politycy, media, opinia publiczna - mówił na wstępie oskarżyciel, nazywając to "medialnym widowiskiem". Apelował do sądu o ocenienie tej sprawy "na chłodno i bez emocji". Zarazem podkreślił, że były podstawy do zatrzymania lekarza, bo "ujawniły się dowody na korupcję w klinice kardiochirurgii".
Jednocześnie prokurator Przemysław Nowak podkreślił, że wprowadzenie przez dr. G. nowych zasad prowadzenia kliniki, polegających m.in. na zwiększeniu rygorów higienicznych, ograniczeń odwiedzin i zwiększenia dyscypliny pracy doprowadziło do zwiększenia liczby zabiegów i konsultacji kardiochirurgicznych. Skutkowało to jednak - jak mówił Nowak - arbitralnością decyzji ordynatora, kogo przyjąć, a kogo nie; pogorszyło też atmosferę pracy i wywołało oskarżenia o mobbing.
Odnosząc się do zarzutu korupcji prokurator podkreślił, że obrona kardiochirurga powoływała się na zwyczaj jako powód uwolnienia od odpowiedzialności karnej - że upominki były wręczane z wdzięczności. Kwiaty albo bombonierka po operacji - budziłoby sprzeciw karanie za coś takiego. Ale dowód wdzięczności w publicznych placówkach opłacanych z naszych podatków w ogóle nie powinien mieć miejsca. Każdy taki upominek demoralizuje, wprowadza podział na dwie kategorie pacjentów - przekonywał. Bezsporne jest, że dr G. jest świetnym kardiochirurgiem, jak i to, że przyjmował korzyści majątkowe od pacjentów - mówił.
Prokurator Nowak wniósł o to, aby sąd warunkowo umorzył postępowanie bez wymierzania kary wobec 20 oskarżonych o wręczanie dr. G. łapówek pacjentów.
Trwający od listopada 2008 roku proces jest precedensem jako sprawa o granice między korupcją a powszechnym w polskich szpitalach "okazywaniem wdzięczności" lekarzom przez pacjentów po operacjach. Pod koniec procesu sąd - na wniosek obrońcy kardiochirurga - zgodził się na zaliczenie do materiału dowodowego wniosku grupy posłów o postawienie przed Trybunałem Stanu byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, któremu zarzucono naciski na organa ścigania i media w tej sprawie.
52-letni dziś dr Mirosław G. został w spektakularny sposób zatrzymany w lutym 2007 roku przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którzy wyprowadzili go ze szpitala w kajdankach - co pokazano potem w telewizji. Okazało się, że pan doktor Mirosław G. jest bezwzględnym, cynicznym łapówkarzem. Zebrane w tej sprawie dowody mogą też świadczyć o tym, że mogło też dojść do zabójstwa - mówił wówczas szef CBA Mariusz Kamiński. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro dodawał: Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie.
Sprawa wywołała publiczną dyskusję o "teatralizacji" czynności procesowych i wykorzystywaniu ich w propagandowych celach. Media podały, że CBA nadało jednemu z wątków sprawy kryptonim "Mengele". CBA twierdziło, że nie chciało nikogo tym piętnować.