Dziennikarze byli podsłuchiwani - potwierdził przed komisją naciskową prokurator Jarosław Kijowski, który prowadził śledztwo w tej sprawie. Inwigilacją dziennikarzy - w tym reporterów śledczych RMF FM - zajmowała się zielonogórska prokuratura. Kijowski pytany w jakich okolicznościach służby sięgały po billingi dziennikarzy odpowiedział, że może powiedzieć o tym na posiedzeniu niejawnym.
Według prokuratora, śledztwo ws. inwigilacji dziennikarzy było umarzane dwukrotnie. Zostało podjęte na nowo. Nie chciał powiedzieć na jawnym posiedzeniu dlaczego tak się stało. Argumentował, że musiałby ujawnić treść ściśle tajnych materiałów.
Jednostka nadrzędna, która stwierdza , że w jej mniemaniu postępowanie zostało zbyt wcześnie umorzone podaje wskazówki czy czynności, które należałoby wykonać. Tak się też stało - zaznaczył.
Zdaniem Kijowskiego zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w sprawie kontroli operacyjnej dziennikarzy złożył m.in. komendant główny policji. Jak zeznał, komendant nie został przesłuchany.
Kijowski powiedział, że z jego wiedzy wynika, że operacja "Cele" była legalna. Według doniesień medialnych rozpoczęła się ona jesienią 2006 r. i mogły być w jej trakcie stosowane podsłuchy telefonów komórkowych niektórych dziennikarzy. Operacja miała rozpocząć się po informacjach, że szykowany jest zamach na b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę i skierowana przeciwko niemu medialna prowokacja.
W opinii prokuratora status pokrzywdzonego nie powinien być przyznany dziennikarzowi Wojciechowi Czuchnowskiemu. Dodał, że podtrzymuje swoje stanowisko wbrew decyzji sądu, że Czuchnowski taki status musi otrzymać. Nie wiem z jakich powodów sąd rejonowy swoją sentencję zawarł w kilku lakonicznych zdaniach, nie odnosząc się do merytorycznej strony postępowania - powiedział.
Czuchnowski jest jednym z 10 dziennikarzy, którzy mieli być inwigilowani przez służby specjalne w czasach rządów PiS. Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze żadnemu dziennikarzowi nie chciała przyznać statusu pokrzywdzonego.