Jelfa bierze na siebie odpowiedzialność za to, że w partii leku Corhydron znalazł się niebezpieczny dla zdrowia środek. Resort zdrowia apeluje do pacjentów, posiadających w domu ten lek, o jak najszybsze zwrócenie go do aptek.
Zarząd Jelfy stwierdził, że ponosi odpowiedzialność za całą sytuację, ale słowa „przepraszam” na konferencji prasowej nie usłyszeliśmy. Przedstawiciele firmy tłumaczyli, że Jelfa zaczęła działać, gdy tylko 31 października otrzymała nakaz wycofania wadliwej serii z rynku.
W oświadczeniu podkreślono, że tylko w jednej fiolce Corhydronu z zakwestionowanej serii stwierdzono obecność substancji chlorku suksametoniowego - specyfiku używanego podczas niektórych zabiegów chirurgicznych.
Ile fiolek z feralnej serii może być w użyciu? Trudno to ustalić, bo właściciele Jelfy mylili się w zeznaniach. Na początku od jej litewskiego szefa usłyszeliśmy, że na rynku jest 2,5 opakowania leku. Jednak już na końcu tej samej konferencji polski członek zarządu stwierdził, że Jelfie oddano jedynie 2,5 opakowania z wadliwej serii. Ogółem 6609 opakowań leku jeleniogórska firma sprzedała w tym roku. Co się z nimi dzieje? Tego producent Corhydronu nie wie. W aptekach, szpitalach i hurtowniach odnaleziono jedynie 1071 pudełek specyfiku.
Firma Jelfa uruchomiła bezpłatną infolinię 0-800-000-998. Pod tym numer powinni się zgłosić wszyscy posiadacze leku Corhydron 250 z serii 010705. Specjalną infolinię uruchomiło także Ministerstwo Zdrowia. Jej numer to: 0-800-190-590.
W środę ujawniono, że w Jelfie doszło do pomyłki, w wyniku której partia Corhydronu zawierała silny specyfik stosowany podczas operacji. Sprawą zajęła się już prokuratura w Siedlcach.