Pułkownik Mariusz S., główny oskarżony w procesie w sprawie korupcji przy przetargach w Iraku, chce poddać się karze. Przyznaje się jednak jedynie do braku nadzoru nad swymi żołnierzami, z których większość oświadczyła w śledztwie, że brała łapówki.
W Wojskowym Sądzie Okręgowym w Warszawie na ławie oskarżonych zasiada 9 żołnierzy zawodowych i 5 pracowników cywilnych wojska. Grozi im do 12 lat więzienia (wojskowym - także degradacja). Sześciu oskarżonych przebywa w areszcie. Wobec reszty zastosowano zabezpieczenia majątkowe i zakaz opuszczania kraju. W wojskowym sądzie okręgowym był reporter RMF Krzysztof Zasada:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Wg prokuratury oskarżeni mieli zagarnąć w sumie ok. 750 tys. dolarów (odzyskano tylko 232 tys. dol.). Oskarżonym postawiono zarzuty zorganizowania grupy przestępczej i w ramach tej grupy przyjęcia korzyści majątkowej w zamian za umożliwienie wygrywania przetargów przez firmy w Iraku – tłumaczy prokurator prowadzący postępowanie.
Podsądni odpowiadali za dobór prac inwestycyjno-remontowych związanych z odbudową prowincji Babilon i Diwanija oraz wybór wykonawców robót. Przez ponad pół roku (lipiec 2004-luty 2005) pobierali do 10 proc. wartości danego kontraktu od oferentów, którzy potem "wygrywali" przetargi dzięki fałszowaniu ich ofert przez oskarżonych.
Głównym oskarżonym jest płk Mariusz S., szef grupy współpracy cywilno-wojskowej (CIMIC) w trzeciej zmianie polskiego kontyngentu w Iraku w 2004 r. S. aresztowano w lutym, gdy afera wyszła na jaw. Wówczas to u dwóch oficerów CIMIC wracających z Iraku znaleziono 90 tys. dolarów; było to o wiele więcej niż mogli zaoszczędzić z wynagrodzeń. W całej sprawie trwają także inne postępowania, które prowadzą prokuratury wojskowe w kraju.