Trzy kary 25 lat więzienia wymierzył warszawski sąd w procesie gangu Marka C., ps. "Rympałek". Taki wyrok usłyszeli: sam boss, Marek R. i Jerzy B. Uznano ich za winnych m.in. zlecenia i dokonania zabójstwa gangstera, podejrzewanego o współpracę z organami ścigania.
W środę Sąd Okręgowy w Warszawie wydał nieprawomocny wyrok w procesie 16 gangsterów, oskarżonych w sumie o 49 przestępstw z lat 2008-2010: m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym, handel narkotykami i bronią oraz zabójstwo członka gangu. Postawienie zarzutów w tej sprawie było możliwe m.in. dzięki wyjaśnieniom złożonym przez część gangsterów.
Skazano wszystkich: było kilka wyroków po kilkanaście lat więzienia, najniższa orzeczona kara to 4 lata więzienia, a trzech gangsterów usłyszało wyrok 25 lat za kratami.
Orzeczone zostały również wysokie grzywny (54 tysiące złotych dla "Rympałka") i przepadek korzyści uzyskanych przez bossa z przestępstw: chodzi o ponad 2,3 mln złotych. Bliskim zamordowanego Witolda K. sąd przyznał 60 tysięcy złotych zadośćuczynienia od trzech skazanych na 25 lat. Sędzia Piotr Gąciarek przyznał, że sąd zdaje sobie sprawę, że będą trudności ze ściągnięciem tych pieniędzy, ale kieruje się zasadą legalizmu.
W tym trwającym ponad 4 lata procesie, w ramach którego odbyło się 129 rozpraw, Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji wnosił o trzy kary dożywocia. Sąd wymierzył jednak trzem najważniejszym oskarżonym kary po 25 lat z możliwością ubiegania się o przedterminowe warunkowe zwolnienie po odsiedzeniu 20 lat (prokuratura chciała, by było to 40 lat).
Najważniejszym zarzutem wobec nich było zabójstwo w 2008 roku Witolda K. Sąd uznał, że zlecił je "Rympałek", a zlecenie wykonali Marek R. i Jerzy B.
Sędzia zauważył przy tym, że swą rolę w całej sprawie minimalizuje gangster, który był jednym z głównych świadków obciążających "Rympałka". A miał on przekazać hersztowi materiały sugerujące rzekomą współpracę Witolda K. z organami ścigania. Dziwne, że nie postawiono mu zarzutu współudziału w tej zbrodni - skomentował sędzia Gąciarek. Zaznaczył również, że zeznania tego świadka zostały w dużej mierze potwierdzone zeznaniami innego gangstera, dzięki któremu odnaleziono zwłoki K.
Uzasadniając, dlaczego sąd nie wydał wyroków dożywocia, sędzia Gąciarek wyjaśnił, że skoro ci trzej oskarżeni są powyżej 50. roku życia, to wyrok 25 lat "i tak ograniczy ich czynną działalność", bo wyszliby z więzienia jako osoby "dobrze po 70-tce".
Musimy zachować miarę - mówił sędzia o żądaniu przez prokuraturę dożywocia, podkreślając, że "są zabójstwa bardziej okrutne, z motywacji zasługującej na szczególne potępienie".
Sędzia podkreślił, że "Rympałek", karany już za szefowanie gangowi, wrócił na przestępczą drogę i uczynił ze swej grupy swoiste "przedsiębiorstwo", zajmujące się handlem narkotykami na wielką skalę, na czym zarobił ponad 2,3 mln złotych. Oskarżeni, którzy dostarczali gangowi narkotyki, zostali skazani na 14 lat więzienia.
Obrona "Rympałka" od początku kwestionowała wiarygodność zeznań świadka, o którym mówił sędzia. Brak jest dowodów przemawiających za tym, że Marek C. zlecił zabójstwo, co podnosiliśmy w mowie końcowej. Nie zgadzam się z tym - powiedział Polskiej Agencji Prasowej obrońca "Rympałka" mec. Grzegorz Majewski. Według niego, wspomniany świadek "nie mówi prawdy, jest niewiarygodny, myli fakty". Adwokat zapowiedział, że wystąpi na razie o pisemne uzasadnienie wyroku, po czym rozważy apelację.
Dopiero po ocenie wyroku decyzję o ewentualnej apelacji podejmie również prokuratura.
Prok. Monika Mazur zapowiedziała ponadto, że badana będzie również sprawa świadka, o którym sędzia mówił, że mógłby mieć postawiony zarzut współudziału w zabójstwie K. Prokurator zwróciła zarazem uwagę, że zgodnie z prawem, w ewentualnym śledztwie przeciwko niemu nie mogłyby być brane pod uwagę zeznania, jakie złożył jako świadek, a jako podejrzany mógłby odmówić wyjaśnień.
Grupa "Rympałka" powstała w 1994 roku po aresztowaniu Andrzeja Kolikowskiego "Pershinga" - zastrzelonego kilka lat później w Zakopanem bossa gangu pruszkowskiego. "Rympałek" był szefem jego "żołnierzy".
Najgłośniejszym przestępstwem grupy był tzw. napad stulecia na warszawskim Ursynowie: w 1995 roku, na ul. Zamiany, gang obrabował konwój wiozący pieniądze na wypłaty dla pracowników tamtejszego ZOZ-u. Napad został perfekcyjnie zaplanowany i przeprowadzony, a łupem bandytów padło ponad 1,2 mln złotych.
W 1998 roku "Rympałek", obecnie 54-letni, został skazany przez sąd pod przewodnictwem Barbary Piwnik na 10 lat więzienia za przywództwo zorganizowanej grupie przestępczej. Po odsiedzeniu wyroku zniknął. Według policji, ukrywając się, odbudowywał struktury swej grupy. W 2010 roku został ponownie zatrzymany i aresztowany pod zarzutem m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, obrotu narkotykami, napadów i rozbojów.
(e)