To była dobra rozmowa - tak Lech Kaczyński ocenił dzisiejsze spotkanie z Donaldem Tuskiem. Prezydent zaznaczył, że rozmowa z premierem dotyczyła spraw zagranicznych, w pierwszym rzędzie polityki wschodniej - planowanej na 8 lutego wizyty Tuska w Moskwie oraz spraw ukraińskich.
Cieszę się, że po raz pierwszy jestem szeroko konsultowany w sprawach związanych z polityką zagraniczną - stwierdził prezydent. Dodał, że podczas spotkania z premierem mówił o pryncypiach polityki wschodniej, które są – jak podkreślił – nienaruszalne. Tutaj jesteśmy bliscy zgody - powiedział. Kaczyński zaznaczył, że jeśli będzie taka atmosfera dalszych rozmów i współpracy to niezależnie od pewnych różnic zdań i preferencji w polityce zagranicznej i obronnej, zdołają dojść do porozumienia.
To premier pierwszy poprosił prezydenta o spotkanie. I choć może to wyglądać, jak zakopywanie topora wojennego, to tak naprawdę Donald Tusk nie miał wyjścia i musiał się spotkać z Lechem Kaczyńskim. W ten sposób uniknie bowiem kolejnych oskarżeń o rugowanie prezydenta z polityki zagranicznej. Dodajmy, że Kaczyński na kwestię relacji między Warszawą a Moskwą jest bardzo wyczulony.
Kancelaria Prezydenta i PiS od dawna zarzucają rządowi Tuska, że nadmiernie ociepla stosunki z Rosją. Premier zapewne usłyszał więc kilka wskazówek, jak powinien rozmawiać z Władimirem Putinem. Najważniejsze jest jednak to, aby Polska mówiła jednym głosem.
Warto podkreślić, że stosunki na linii rząd-prezydent są napięte już od jakiegoś czasu. W zeszły poniedziałek prezydent zwrócił się o spotkanie z szefem MSZ, który przebywał wtedy w Brukseli na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych. Sikorski wizytę przerwał i wrócił do kraju. Tusk mówił potem, że prezydent nie ma prawa wzywać ministrów. W odpowiedzi sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński zarzucił premierowi nieznajomość przepisów prawa i konstytucji.