"Zawetowałem ustawę o Sądzie Najwyższym, bo proponowane przepisy przewidywały olbrzymią władzę ministra sprawiedliwości nad SN; nie zgadzam się na takie rozwiązanie - naruszałoby trójpodział władzy" - mówi w wywiadzie dla tygodnika "Gość Niedzielny" prezydent Andrzej Duda. Dodaje, że nie zamierza zakładać własnego ugrupowania.
Prezydent podkreślił w wywiadzie, że w kampanii wyborczej obiecał słuchać Polaków oraz że będzie otwarty na argumenty różnych stron. I tak robię - dodał. Oczywiście staram się realizować program, z którym szedłem do wyborów. Nie ukrywam, że jest to program w większości kwestii zbieżny z programem PiS, bo przecież z tej partii się wywodzę. Jeśli jednak padają propozycje, które są z nim sprzeczne, to mam prawo powiedzieć "nie" - oświadczył.
Na pytanie, czy w takim razie ustawy dotyczące Krajowej Rady Sądownictwa oraz Sądu Najwyższego, które zawetował, były sprzeczne z programem PiS, odparł: "Z trzech ustaw sądowych przedstawionych przez PiS, a właściwie przez Zjednoczoną Prawicę, jedną podpisałem - o ustroju sądów powszechnych, która wzmacnia nadzór administracyjny ministra sprawiedliwości nad sądami. W programie PiS takie rozwiązanie jest i ja sam to popieram. Co do KRS - uważam, że wybór sędziów do tego gremium nie powinien być jednopartyjny, stąd moja propozycja wyboru sędziów do KRS większością 3/5 w Sejmie".
Prezydent dopytywany, dlaczego nie zgadza się na wybór zwykłą większością, czyli w obecnej sytuacji tylko przez PiS, podkreślił: "Ponieważ istnieje niepisana zasada, aby w ciałach kolegialnych zasiadali przedstawiciele różnych opcji, oczywiście w odpowiednich proporcjach". Dlaczego teraz wybór sędziów do KRS miałby mieć charakter jednopartyjny? Przecież to jest jednak ciało od Sejmu odrębne, związane z władzą sądowniczą. Nie powinno być tak, że do danego sędziego zostanie przyklejona partyjna łatka. Stąd mój pomysł wymagający ponadpartyjnego kompromisu - powiedział Duda.
Andrzej Duda był też pytany o stanowisko PiS, które zgadza się na 3/5 w pierwszym kroku wyboru sędziów do KRS, ale krytykuje zaproponowaną przez prezydenta metodę, zakładającą, że gdy sędziów do KRS nie zdoła wybrać Sejm, to w drugim kroku jeden poseł mógłby oddać tylko jeden głos na danego kandydata. Kaczyński przedstawił podczas spotkania z prezydentem propozycję, by w takiej sytuacji członków KRS większością 3/5 wybierał Senat.
PiS ma teraz 64 senatorów, a więc więcej niż 3/5. Byłby to zatem wybór dokonany przez jedną partię, a na to się nie zgodzę - oświadczył prezydent. Jak podkreślił, jego pomysł jest "optymalny" i "daje partiom parlamentarnym szansę na szukanie kompromisu ponadpartyjnego". Co do innych koncepcji - będę się wypowiadał dopiero, kiedy pojawią się jako konkretna propozycja - dodał prezydent.
Tłumaczył też, dlaczego zawetował ustawę o SN. Według niego proponowane przepisy przewidywały "olbrzymią władzę" ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego nad SN. Nie zgadzam się na takie rozwiązanie, bo uważam, że minister sprawiedliwości(...) nie powinien mieć takiego wpływu na funkcjonowanie Sądu Najwyższego - zaznaczył.
Duda zauważył, że projekt ustawy o SN "dawał prokuratorowi generalnemu prawo do decydowania, który z obecnych sędziów będzie mógł dalej orzekać jako sędzia w SN, i to bez żadnych obiektywnych kryteriów". Na podstawie jakiej oceny minister sprawiedliwości miałby decydować o tym, kto może być dalej członkiem SN? - pytał prezydent. Zwrócił uwagę, że sam zaproponował "obiektywne kryterium" - wiek emerytalny 65 lat.
Na pytanie, jakie niebezpieczeństwo wynikałoby z władzy, jaką mógłby mieć nad SN Ziobro, wskazał, że "chodzi o naruszenie zasady trójpodziału władzy i niezależności władzy sądowniczej".
Prokurator generalny jest jednocześnie ministrem sprawiedliwości, czyli z jednej strony decyduje o pracy prokuratury, a z drugiej ma stosunkowo dużą władzę administracyjną nad sądami powszechnymi. Miał de facto decydować o składzie Sądu Najwyższego, czy jego regulaminie, a przecież jako prokurator generalny jest stroną w sprawach, które toczą się przed Sądem Najwyższym, jego przedstawiciele są oskarżycielami - mówił Duda.
Jak podkreślił takiej koncepcji nie było w programie PiS. Ja takich rozwiązań nie obiecywałem w czasie kampanii prezydenckiej, nie zgadzam się z nimi - zaznaczył prezydent.
Duda przekonywał, że celem jego propozycji są "głębokie, poważne" zmiany w SN, także personalne, przez - jak tłumaczył - "wprowadzenie sędziów, którzy zostali nimi po 1989 r., a więc w wolnej Polsce". Tych nowych sędziów będzie potrzeba, gdyż zostaną powołane dwie nowe izby: Dyscyplinarna oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Obywatelskich. Konieczne będzie też zastąpienie tych, którzy przejdą na emeryturę - powiedział prezydent.
Na pytanie, jaka jest nieprzekraczalna granica zmian zaproponowanych przez PiS w jego projektach, prezydent podkreślił: "Nie może być tak, że prokurator generalny ma olbrzymią władzę nad Sądem Najwyższym. Musi być obiektywne kryterium przechodzenia sędziów SN w stan spoczynku. Takim jest przedstawione w moich ustawach kryterium wieku. O wyborze członków KRS nie może decydować jedna partia, ten wybór powinien odbywać się większością 3/5".
Prezydent we wtorek wieczorem otrzymał poprawki PiS do swoich projektów ustaw o SN i KRS. Ich złożenie, prezes PiS zapowiedział podczas trzeciego spotkania z Dudą na temat zmian w wymiarze sprawiedliwości. Na razie nie są znane szczegóły dotyczące propozycji PiS.
W wywiadzie prezydent Andrzej Duda zapewnia, że między nim a PiS nie ma różnic w podejściu do reformowaniu kraju. Ja pod tym programem partii się podpisywałem, sam go prezentowałem, a teraz realizuję, bo uważam, że jest dobry dla Polski. Cele mamy więc takie same - powiedział Andrzej Duda odpowiadając na pytanie, na czym polega istota różnic między nim a prezesem PiS w reformowaniu Polski. Pytany, czy różnice dotyczą metod, odpowiedział: "Nie da się ukryć, że w tym wypadku zabrakło współpracy ze strony części obozu rządzącego (...) lub wystąpił pospieszny sposób procedowania ustaw".
Zapytany, czy różnice mogą doprowadzić do rozłamu między nim a obozem PiS, Andrzej Duda stwierdza: "Przede wszystkim mam poczucie, że jestem prezydentem wszystkich Polaków. Zmiany muszą być wprowadzone w taki sposób, aby Polacy to akceptowali i żeby w istotnym stopniu był zachowany spokój społeczny. Nie chodzi o to, aby nie było protestów, krytyki. W demokracji to normalne, ale nie może być tak, aby zdecydowana większość społeczeństwa nie akceptowała jakichś rozwiązań".
Prezydent podkreśla, że "absolutnie" nie zamierza zakładać własnego ugrupowania. "...nawet o tym nie myślę. Chcę jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki prezydenckie" - zapewnia.
W dalszej części wywiadu Andrzej Duda mówi, że opowiada się za prezydenckim systemem władzy, choć dostrzega też zalety systemu parlamentarno-gabinetowego. Uważam jednak, że trzeba doprecyzować podział kompetencji w ramach władzy wykonawczej, a także wzmocnić pozycję prezydenta w relacjach z ministrami, z którymi ma konstytucyjny obowiązek współpracować. Natomiast nie jestem za tym, żeby likwidować funkcję premiera - powiedział prezydent.
Andrzej Duda dodał, że nie jest zwolennikiem systemu kanclerskiego, ku któremu - jak mówił dziennikarz prowadzący rozmowę - składnia się prezes PiS. Podczas naszej rozmowy takie stwierdzenia padło z ust prezesa. Powiedziałem, że jeżeli tak ma być, że prezydent ma pełnić tylko funkcję honorową, bez poważnych kompetencji władczych jak dziś, to niech będzie wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, a nie przez obywateli - mówił Andrzej Duda. Jak dodał, w Polsce wybór prezydenta w wyborach powszechnych cieszy się akceptacją społeczną.
Prezydent był też pytany o słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego dla "Gazety Polskiej", w której powiedział on, że konflikt między prezydentem a ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą nie ma podłoża merytorycznego, tylko jest to spór między 40-latkami. To nie jest spór pokoleniowy, to spór o poważne kwestie prawne, a w zasadzie spór o to, jak ma wyglądać przyszłość naszej ojczyzny - mówi Andrzej Duda.
Podkreśla, że patrzy na to w dłuższej perspektywie czasowej. Dostrzegam, że jest to także świat mojej córki, w którym nie tylko ja będę jeszcze długo egzystował, ale przede wszystkim ona oraz jej rówieśnicy, a potem ich dzieci. Dlatego chciałbym, aby żyli w dobrze ukształtowanej Polsce, w bezpiecznym kraju, silnym państwie, ze sprawiedliwym wymiarem sprawiedliwości - wyjaśnia prezydent.
(mpw)