Tajny współpracownik "Lipiński" przez 11 lat donosił na bydgoskich dziennikarzy, w tym także na obecnego prezydenta miasta. Do dziś pracował w ratuszu, ale Konstanty Dombrowicz zwolnił go z pracy.
Tuż przed wyborami Konstanty Dombrowicz uzyskał status pokrzywdzonego. W swojej teczce znalazł wzmiankę, że informacje o nim przekazywał służbom TW „Lipiński”. Wystąpił więc o jego zidentyfikowanie.
To przykra i smutna informacja - mówi reporterowi RMF FM. Można to przeżywać z zupełnie osobistego punktu widzenia - podkreśla. Wszak obaj panowie znają się od 40 lat; razem studiowali, teraz razem pracowali. "Lipiński" w bydgoskim urzędzie miasta odpowiadał za redagowanie „Kuriera Ratuszowego”, pisma które w stu tysiącach egzemplarzy wydaje tamtejszy samorząd.
TW "Lipiński" przed laty na zlecenie Służby Bezpieczeństwa napisał nie tylko charakterystykę dzisiejszego prezydenta Bydgoszczy. W teczce "Lipińskiego" jest w sumie ponad 100 informacji. Są tam donosy na kolegów z redakcji, w której pracował w latach 70. i 80.; informacje o dziennikarzach z innych gazet; charakterystyki; informacje o nastojach panujących w środowisku bydgoskich dziennikarzy. "Lipiński" wypełniał każde zadanie, jakie stawiał przed nim oficer prowadzący.
W rozmowie z reporterem RMF FM Marcinem Friedrichem, "Lipiński" nie przyznał się do współpracy z SB. Był zaskoczony i wyraźnie speszony pytaniami o kontakty z bezpieką. Nie zgodził się też na nagranie wypowiedzi. Twierdzi, że nie przypomina sobie rozmów z esbekami i przekazywania im informacji. Co ciekawe zastanawiał się, czy może wytoczyć dziś esbekom procesu o szantażowanie. "Lipińskiego" zwerbowano właśnie poprzez szantaż. SB wiedziała o jego nieprzychylnych wypowiedziach na temat PRL-owskich władz i zagroziła wyrzuceniem z pracy.