Pojedynczy sędziowie bądź prokuratorzy mogli być zamieszani w korupcyjny układ w Ministerstwie Finansów - przypuszcza prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. Mówi się także, że w aferę zamieszani są znani politycy lewicy.
Dziś warszawska prokuratura złożyła do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie pięciorga zatrzymanych we wtorek urzędników resortu finansów. Wszyscy przez lata zbijali majątek na pisaniu przepisów podatkowych... dla mafii. Świadomie tworzyli nieprecyzyjne ustawodawstwo - prawo pełne luk, o których wiedzieli tylko przestępcy. W resorcie finansów już wcześniej pojawiały się osoby, które ustawy „pisały” nie dla zwykłych podatników, ale dla interesu, także własnego. Posłuchaj relacji reporterki RMF FM Miry Skórki:
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Policja zabezpieczyła już majątek zatrzymanych; majątek wart około kilkanaście milionów złotych. Kilkuosobowa grupa zatrzymanych urzędników zajmowała się umarzaniem milionowych podatków w zamian za wysokie łapówki. Prokurator Krajowy powołał specjalną grupę prokuratorów do badania tej sprawy. Janusz Kaczmarek jest jednak dość tajemniczy i nie chce wprost ujawnić, komu urzędnicy mogli świadczyć takie usługi. Wspomina o biznesmenach, urzędnikach i „pojawiającym się w tle” świecie polityki.
Nieoficjalne informacje mówią, że do owych sfer polityki może należeć były senator, jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, Henryk Stokłosa. Informatorzy reportera RMF mówią także o bardzo znanych politykach lewicy. W sprawę może być także zamieszany były wiceminister finansów. To wyjaśniałoby fakt działalności korupcyjnej na tak wysokich szczeblach resortu.
Warto także przypomnieć, że dwóch zatrzymanych dyrektorów sprawy w sądzie miało już dwa lata temu. To nie przeszkodziło im jednak wrócić do pracy w ministerstwie. - Trzeba będzie sobie zadać pytanie, dlaczego tak się wydarzyło, gdzie był nadzór, gdzie była kontrola - mówi Kaczmarek. Zapowiada także kolejne zatrzymania w tej sprawie.