Strażacy przepompowywują ponad 300 ton mazutu znajdującego się w cysternach kolejowych, które wykoleiły się w Swarzędzu pod Poznaniem. Jednocześnie trwa mozolna operacja zbierania paliwa, które wylało się ze zbiorników na ziemię i do okolicznych stawów.
Zanim strażacy rozpoczęli akcję przepompowywania mazutu z cystern, trzeba go było najpierw ogrzać w wagonach. W nocy bowiem niska temperatura zapobiegła katastrofie ekologicznej, ale teraz utrudnia akcję. Po wycieku z cysterny substancja zgęstniała - jej konsystencja była podobna do smoły – i dzięki temu nie przedostała się w głąb ziemi. Realne było zatrucie nie tylko jeziora w Swarzędzu, ale także poznańskiej Malty i rzeki Warty. Do tego na szczęście nie doszło.
Przelewnie mazutu do nowych zbiorników potrwa prawdopodobnie do rana. Najwięcej jednak czasu zajmie rekultywacja terenu. Mazut jest dosłownie wszędzie, miejscami dotarł nawet kilka metrów w głąb ziemi.
Hanna Grunt - wojewódzki inspektor ochrony środowiska - zapewnia, że według wstępnych informacji nie doszło do skażenia wód podziemnych, czyli ujęcia wody pitnej są bezpieczne.
Specjalna komisja bada, jak doszło do wykolejenia się cystern. Sześć z nich wypadło z torów, dwie z nich się przewróciły.